W TYM
SZALEŃSTWIE TKWI METODA
Chociaż na polskim rynku nie ma zbyt wielu mang
Osamu Tezuki, przez lata czytelnicy nad Wisłą zdołali poznać kilka jego prac.
Część z nich była absolutną klasyką („MW”, „Do Adolfów”, „Black Jack”), część
stanowiła po prostu remake’i jego twórczości („Pluto”, „Dororor i Hyakkimaru”).
Wszystkie jednak były poważnymi, mocnymi i poruszającymi opowieściami, w
których próżno było szukać humoru. „Fusuke” to rzecz zupełnie inna, bo stricte
komediowa, przesycona nie tylko satyrą, ale i prawdziwym absurdem, która na
pewno jednak spodoba się każdemu miłośnikowi oldschoolowych komiksów.
Fusuke Shimomura jest biznesmenem, ale biznesmenem
bez pieniędzy. Jak każdy chce jednak odnieść sukces: tak zawodowy, jak i
osobisty. Niestety wszystko, co go spotyka, wydaje się być kpiną z niego
samego. Żartem losu i życia, które najwyraźniej sprzysięgły się przeciw niemu.
Czy poradzi sobie z tym wszystkim, co spotyka go na co dzień?
Kiedy przekartkowałem ten tomik, szybko dotarło do
mnie, że to rzecz zupełnie inna, niż mangi Tezuki, które wpadły dotąd w moje
ręce. Pamiętam, jak lata temu czytałem „Black Jacka” w magazynie „MangaMix”
stanowiącym próbę przeniesienia na polski rynek idei japońskich pism
komiksowych, pamiętam jak odkrywałem „Do Adolfów”, „Ayako” i „MW”, jednocześnie
patrząc co współcześni autorzy zrobili z „Pluto” czy „Dororo”. Za każdym razem
widziałem w tych mangach cartoonowa prostotę i ekspresję, mocne wpływy
disnejowskich animacji i lekkość, ale zawsze czuło się w nich powagę. „Fusuke”
poważny nie jest. Wręcz przeciwnie.
Kiedy zacząłem czytać byłem zdumiony. Mężczyzna
znajduje na ulicy odciętego, ale żywego penisa, którego przygarnia. Szaleństwo.
Ale w tym szaleństwie tkwi metoda, bo Tezuka nie chce serwować nam dziwactw dla
samych dziwactw, a jedynie podkreśla nimi absurdalność losów swojego bohatera, któremu
życie ciągle rzuca kłody pod nogi. A może są to po prostu wyzwania, którym musi
sprostać, by osiągnąć cel. Tylko co nim jest?
Cokolwiek by to nie było, każdy rozdział mangi to
skecz, który zarówno bawi nas, jak i poucza. „Fusuke” to dziwna manga, ale
pełne i uroku, i klimatu, i prawdy też w niej nie brakuje. Graficznie jest
bardzo udana, prostsza, niż zwyczajowe dzieła Tezuki, jeszcze bardziej, niż one
ekspresyjna, ale zawierająca w sobie też sceny, w których nie brak realizmu czy
detali. I autentycznie z miejsca wpada w oko – swoją innością, ale i
niewątpliwą jakością.
Wszystko to razem wzięte daje nam bardzo interesujący
komiks, odsłaniający przed nami inne oblicze autora zwanego Ojcem Mangi. Inne,
ale równie ciekawe i warte poznania. Oby więcej takiej klasyki gościło na
polskim rynku.
Mangę kupicie tutaj:
Komentarze
Prześlij komentarz