Lobo: P...P...P...Pingwin - Alan Grant, Martin Emond

KONTRAKT NA MIKOŁAJA 2


„Lobo: P… P… P… Pingwin” to zbiór może nie tak kultowy, jak najlepsze historie z serii, ale na pewno jeden z tych zdecydowanie wartych poznania. Szczególnie ze względu na główną opowieść, która fabularnie powraca do jednej z najlepszych opowieści o Szalonym Rzeźniku, „Paramilitarnych Świąt specjalnych”. Ale i pozostałe one-shoty trzymają bardzo przyzwoity poziom, który nie zawiedzie żadnego z miłośników serii.


Znów Lobowa antologia i znów trzy komiksy o naszym ulubionym mordercy. To tak w skrócie. Detale?

W pierwszym opowiedzianym z perspektywy Pingwinów, poznajemy skąd wzięła się pasja Lobo do tych zwierząt i nienawiść zarazem. Do tego odkrywamy jak to z ich perspektywy wyglądała walka Rzeźnika ze Świętym Mikołajem i jakie były jej konsekwencje dla mieszkańców Bieguna. 

W drugim Lobo zasypia na krześle u golibrody i zostaje poddany fryzjerskim rewolucjom, których dokonują na nim poszukiwani przez niego przestępcy. Ci co prawda zabezpieczyli się na wypadek, gdyby się obudził, ale... Właśnie, co czeka ich, gdy Ważniak odzyska świadomość?

Wreszcie w trzeciej historii Rzeźnik trafia przed sąd. Zwykłe wykroczenie, które miało kosztować go weekend w pace zamienia się w solidną karę, kiedy Lobo zaczyna pyskować, a w końcu obijać mordę sędziemu. Efekt? Ważniak trafia do więzienia na 20 000 lat, gdzie na współwięźniów i personel czeka iście mordercza przeprawa…


Niniejszy zbiór komiksów o Lobo to zbiór, który, nawet jeśli nie jest lobową topką, i tak pozostawia po sobie dobre wrażenie. Wszystkie opowieści prezentują właściwie jednakowy poziom, bardziej rozrywkowy, ale rozrywka to naprawdę dobra i zapadająca w pamięć, a przy okazji fajnie dodająca coś do tego, co było w serii już wcześnie. Do tego są tu momenty z przebłyskami czegoś więcej, jakiejś takiej inwencji, pomysłowości, błyskotliwości.


A jeszcze lepsza okazuje się szata graficzna. Pierwsza i ostatnia opowieść to dość mroczne, brutalnie zilustrowane historie, gdzie czarny humor przeplata się z makabrą. Środkowa zaś to niemalże cartoonowa komedia, gdzie slapstickowy humor przeradza się w prawdziwie makabryczną zabawę. Wszystko to ogląda się wyśmienicie i aż szkoda, że znów TM-Semic pocięło nieco te historie, ale na szczęście w każdej brakuje tylko pojedynczych stron, dzięki czemu tych cięć tak nie czuć i nie odbijają się na treści.


W skrócie jeszcze jeden fajny „Lobo”. Całkiem sympatyczna i zapewniająca naprawdę zabawę rozrywka. Czasem może i niesmaczna czy szczeniacko przegięta, ale nadal bardzo wdzięczna i mająca w sobie coś. W sam raz na zimowe dni.

Komentarze