Ku twej wieczności #11 - Yoshitoki Oima

W DRODZE DO WIECZNOŚCI

 

Wieczność

Czysta forma

Cud i absolut to wieczność

(…)

Z haustem powietrza w wieczność

Wieczność na dachach świata

Ostateczne randez vous

Nie psuj mi snów

- Pidżama porno

 

Jedenasty tomik „Ku twej wieczności” to, najprościej rzecz ujmując, kolejna porcja tych samych wrażeń, emocji, przygód i akcji. Autorka swoim zwyczajem powiela schematy, do których nas przyzwyczaiła. I chociaż nie jest to tak świetna opowieść, jak poprzednie dokonanie Yoshitoki Oimy, „Kształt twego głosu”, wciąż dostajemy kawał dobrej rozrywki z gatunku szeroko pojmowanej fantastyki.

 

Nadszedł bardzo niespokojny czas. Czas bitwy o Renril, gdzie Niesio, Kai, Hairo i Messer muszą zmierzyć się z kołatnikami, którzy wydają się nie do pokonania. Walka trwa, ale niestety wykańcza ona zarówno psychicznie, jak i fizycznie i nic nie zapowiada zamiany na lepsze.

To jednak nie koniec wydarzeń. Wojna to jedno, ale w mieście pojawia się dziewczyna, która szuka… Niesia. Kim jest, czego od niego chce i co z tego wyniknie?

 

Co można powiedzieć o tej serii, jak nie to, że mamy tu do czynienia z fantastyką pełną gębą. A właściwie fantasy, bo „Ku twej wieczności” to rzecz dziejąca się w świecie wyglądającym, jak alternatywna wersja naszej przeszłości, osadzona gdzieś w realiach średniowiecza, gdzie żyją dziwne stworzenia, ludzie toczą wojny za pomocą prymitywnej dość broni, a i nie brak wszelkiej maści członków królewskich rodów. Między tym wszystkim zaś porusza się on, Niesio, dziwna istota nie z tego świata, która angażuje się w wydarzenia, gdzie przygoda i niebezpieczeństwo spotykają się z fantastyka.

 


Owszem, seria ma swoje minusy, jak nieustanne uśmiercanie kolejnych postaci, ale taki już jej urok. Oima ma swój stały zestaw chwytów i wykorzystuje je bez wahania. Ale nawet jeśli są czytelnicy, którym mogłoby to przeszkadzać, dynamika, akcja i klimat całej reszty, w połączeniu z nutą emocji i tym podobnymi elementami fabularnymi, rekompensują wszystko. I sprawiają, że kolejne tomiki czyta się z równie dużą przyjemnością.

 

Najlepsze jednak i tak pozostają ilustracje. Prace Oimy są dość jasne, pozbawione nadmiaru czerni i rastrów, za to bardzo szczegółowe, realistycznie oddające tła i budujące niesamowity nastrój. Kreska, jaką operuje autorka, jest czysta i precyzyjna, jednocześnie łączy w sobie typowo mangową stylistykę z grubymi liniami, nadającymi całości mocnych akcentów rodem z europejskich komiksów.

 

Wszystko to składa się na świetną, wartą polecenia serię. Każdy, kto lubi dobrą fantastykę, a fantasy w szczególności, będzie zadowolony. I to o wiele bardziej, niż to na pierwszy rzut oka może mu się wydawać.

 

Mangę możecie kupić tutaj:




Komentarze