STRAŻNICY
Z PROBLEMAMI
Strażnicy
Galaktyki z linii wydawniczej Marvel
Now były jedną z ciekawszych serii. Wszystko dzięki temu, że za pisanie
scenariuszy odpowiadał znakomity Brian Michael Bendis. Teraz ci bohaterowie
powracają z nową serią pod wodzą znanego z przygód Deadpoola Gerry’ego Duggana.
W efekcie dostajemy serię mniej imponującą, niż poprzednia, ale jednak całkiem
udaną, serwującą nam iście epicką rozrywkę utrzymaną w klimacie kosmicznych
starć.
Pierwszy
tom przygód Strażników Galaktyki z serii wydawniczej Marvel NOW! 2.0.
Jak
wiadomo, nic tak nie działa na kosmiczną chandrę jak dobry przekręt. Tym razem
jednak Strażnicy Galaktyki porwali się z motyką na słońce i niechcący wmieszali
w wojnę pomiędzy Starszymi Wszechświata – istotami równie potężnymi, co
nieprzewidywalnymi! Ich intrygi mogą łatwo doprowadzić do rozpadu drużyny,
szczególnie że ostatnio szwankuje w niej komunikacja. Co ukrywa Gamora?
Dlaczego Groot przestał rosnąć? Co sprawiło, że Drax Niszczyciel wyrzekł się
przemocy? I gdzie zniknęły niesławne Kamienie Nieskończoności, zdolne odmienić
rzeczywistość?
Scenariusz
tego tomu napisał Gerry Duggan, autor znany z takich serii jak „Deadpool” i
„Conan – Miecz barbarzyńcy”. Rysunki stworzyli Aaron Kuder i Marcus To.
Co trzeba oddać Gerry’emu Dugganowi, to to, że
naprawdę starał się, by jego run Strażników Galaktyki był jak
najbardziej dynamiczny, widowiskowy i udany. O dziwo to, na co najbardziej
liczyłem, czyli humor, jest w tym wypadku nieco przytłumiony, ale za to sama
akcja, jej tempo i rozmach robią wrażenie. Starsi Wszechświat? Kamienie Nieskończoności?
Tajemnice dotyczące naszych bohaterów? Wszystko to popycha akcję do przodu,
zapewnia przyjemną lekturę i sprawia, że album pochłania się lekko, szybko i
przyjemnie.
Oczywiście nie ma tu głębi, nie ma wielkich zaskoczeń,
nie ma też takich opowieści, jak pamiętna historia Bendisa o planecie, z której
pochodził Venom, gdzie można było odkryć prawdę o rasie symbiontów – prawdę,
która sporo namieszała w historii Marvela. A przynajmniej tej Spider-manowej. Jest
za to na co popatrzeć, w co się wczytać i czasem z czego pośmiać. Autor
postarał się, by całość była jak najbardziej łatwo przyswajalna, nie wymagająca
szczególnej wiedzy o losach postaci czy uniwersum, a także satysfakcjonująca
dla stałych odbiorców.
A szata graficzna? Kreska jest lekka i prosta,
mocno cartoonowa i kolorowa, ale pasuje do treści. Czasem album wypada lepiej
pod tym względem, czasem gorzej, ale jako całość jest udany i nie znajdziecie
tu momentów, które by zawiodły. Ot po prostu dobry komiks środka dla
nastoletnich czytelników, którzy chcą poczytać komiksowy odpowiednik kinowego
blockbustera.
Recenzja po raz pierwszy pojawiła się na portalu Planeta Marvel.
Komentarze
Prześlij komentarz