POCZĄTEK
ŻYCIA I CZASÓW SKNERUSA MACKWACZA
Czwarty tom serii „Wujek Sknerus i Kaczor Donald”
zbierającej wszystkie komiksy Dona Rosy to po raz kolejny powrót do
największego dokonania autora, czyli genialnej opowieści „Życie i czasy
Sknerusa McKwacza”. Tym razem czeka na nas jednak dopiero pierwsza część
całości, wzbogacona zarówno o inne komiksy, jak i liczne dodatki. A wszystko to
w kolejnym pięknie wydanym tomie, który warto mieć na swojej półce nawet kiedy
macie już poprzednie wydania sagi o losach najbogatszego kaczora świata.
Sknerus to najbogatszy kaczor świata, ale jak
doszedł do teo kim jest? Jak wyglądało jego dzieciństwo? I droga do sławy? Pora
się o tym przekonać! Zaczynając w Szkocji i wędrując za nim do Ameryki, obserwujemy
jak powoli ciężką pracą ziszczał swój sen. Ale to nie koniec, bo jednocześnie
mamy okazję odkryć, co takiego w jego czasach robiła Magika DeCzar – wielki
wróg Sknerusa – która zawsze chciała zdobyć jego monetę…
Rok 1997 był rokiem niezwykłym dla magazynu „Kaczor
Donald”. Najpierw ten popularny magazyn stał się tygodnikiem, potem zaś
doczekał się setnego numeru. A gdzieś pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami
świętowano w nim pięćdziesięciolecie powstania Sknerusa McKwacza. To właśnie
wtedy po raz pierwszy przeczytałem o jego losach, nie wiedząc, że te
ilustrowane grafikami Dona Rosy – mojego ulubionego kaczego rysownika – teksty
biograficzne są w rzeczywistości streszczeniem jego „Życia i czasów Sknerusa
McKwacza”. Potem rzecz ukazała się w zbiorczym tomie, w którym brakowało
otwierającej całość strony, a później wznowiono ją w ramach cyklu „Komiksy z
Kaczogrodu”, wreszcie w pełnej wersji. W grudniu 2017 roku zaś na polskim rynku
pojawiło się kolejne zbiorcze wydanie, oferujące wszystkie części „ŻiCSMK”,
oraz niemal wszystkie dodatkowe komiksy i dużo bonusowego materiału, choć
przekład owych bonusów pozostawiał sporo do życzenia. Teraz cała opowieść
powraca po raz kolejny, tym razem rozbita na dwa tomy i…
… co mogę powiedzieć miłośnikom Rosy, jak nie to,
że warto dołączyć do kolekcji także to wydanie? Wszystko dzięki nowym dodatkom,
w tym kolejnemu rozdziałowi biografii autora, która odsłania nam więcej kulisów
jego życia i pracy. Dopiero połączenie tej i poprzedniej edycji daje nam
naprawdę pełny obraz opowieści o samym autorze i jego dziele. A co z
czytelnikami, którzy jeszcze nie znają tego komiksu? Powinni go poznać
niezależnie od tego, czy cenią komiksy Disneya, czy ich nienawidzą. Rosa stworzył
bowiem prawdziwe arcydzieło, jeden z najlepszych komiksów w dziejach, w którym
przełamał wiele tabu – temat śmierci, osadzenie akcji w ramach konkretnych
wydarzeń czasowych i historycznych itp. „Życie i czasy…” to przejmująca i
dojrzała opowieść o upadku człowieka z ideałami, jego przemianie w zgorzkniałego
starca i młodzieńczej fascynacji światem, życiem i ich możliwościami. Nie da
się nie wzruszyć, czytając ten komiks. Nie da się nim nie zachwycać. I nie da
się nad nim nie zadumać.
A przecież dzieło jest jeszcze wyśmienicie
zilustrowane. Bogactwo detali, zachwycający realizm, rozmiłowanie w
najróżniejszych smaczkach i żartach dziejących się tle itd., itd. Ogląda się to
tak genialnie, jak czyta, nieważne ile macie lat. Zresztą każdy czytelnik, duży
czy mały, znajdzie tu coś dla siebie i każdy z nich coś innego. Mnóstwo
bonusów, piękne wydanie i dodatkowe komiksy w tym uznawana za zerowy rozdział
„Żyć i czasów” „Pierwsza dziesięciocentówka”, której zabrakło w poprzednim
wydaniu, składają się na komiks, który powinien znaleźć się na półce każdego
miłośnika opowieści obrazkowych. Ba, to dzieło Rosy jest tak wybitne, że
potrafi zachwycić nawet tych, którzy komiksów nie trawią. A zatem jeśli jeszcze
jakimś cudem go nie znacie, sięgnijcie koniecznie. To nie jest opowieść którą
przeczytacie raz i odłożycie na półkę. To dzieło, do jakiego chce się wracać
raz po raz, by potem z zaskoczeniem odkryć coś absolutnie nowego. Ja czytałem
je niezliczoną ilość razy i po raz kolejny bawiłem się rewelacyjnie i chociaż
mam na półce stare edycje, już nie mogę doczekać się drugiego tomy by raz
jeszcze odkryć kolejne rozdziały i to, co kryło się za ich powstawaniem.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Uwielbiam te komiksy z Kaczorem Donaldem i faktycznie jest w nich coś takiego, że chce się wracać. :) Mam do nich ogromny sentyment.
OdpowiedzUsuń