Kiedy w 2016 roku Geoff Johns zaprezentował nam
„Wojnę Darkseida”, postanowił wprowadzić rewolucję w świecie Batmana – Człowiek
Nietoperz dowiedział się wówczas, że istnieje nie jeden Joker, a trzech. Od
tamtej pory temat czasem przewijał się w komiksach, ale dopiero teraz w końcu
został podjęty i doprowadzony do finału. Czy jest to komiks rewolucyjny, jak
się o nim mówiło? Nie, ale to kawał dobrej rozrywki, którą absolutnie warto
poznać, jeśli lubicie przygody Mrocznego Rycerza.
Joker powraca do akcji i kontynuuje swoją wojnę z
konkurencyjną przestępczością zorganizowaną. Z tym, że dochodzi do trzech
ataków w trzech różnych miejscach, ale jednym czasie, a każdemu przewodził
Joker właśnie. Który z nich jest prawdziwy? Klown? Przestępca? Czy może Komediant?
A może wszyscy? Sprawa trzech Jokerów odżywa na nowo, a Batman, Batgirl i Red
Hood badając własne tropy próbują ustalić o co w tym wszystkim właściwie
chodzi…
Ciężko jest powiedzieć, jak ten komiks wyglądałby,
gdyby powstał kilka lat temu. Pewnie wiele by się nie różnił od wersji, jaka
trafiła w nasze ręce właśnie teraz, ale w obecnym kształcie „Three Jokers” to
opowieść, która sporo zawdzięcza kinowemu hitowi „Joker” z genialną rolą
Joaquina Phoenixa. Jednocześnie to po prostu typowy dla Johnsa komiks, który
czyta się szybko, lekko i przyjemnie. Akcja atakuje nas już na pierwszych
stronach, wtedy też pojawia się mroczny klimat, jaki powinny mieć opowieści z
Gotham. Mamy trochę wspominek, budujących odpowiedni nastrój, a w końcu zaczyna
się połączenie akcji i detektywistycznej zagadki, która gra na sentymentach
czytelników, przypominając wiele sławnych opowieści.
„Trzech Jokerów” to jednocześnie dość mocno
skondensowana opowieść. Są tu zwroty akcji, jest szybkie tempo, ale całość
skupiona jest wokół tytułowego pytania kim są trzej psychopatyczni klowni i co
to właściwie oznacza. Co oznacza dla przeszłości i przyszłości Batmana. I rodzi
się też jeszcze jedno pytanie: skoro jest ich trzech, czy może być więcej?
Cokolwiek myślcie w temacie, warto jest poznać odpowiedzi, jakie serwują nam
autorzy, bo robią to w bardzo dobrym stylu.
Także pod względem graficznym. Jason Fabok rysuje w
sposób realistyczny i szczegółowy. Jego prace są dynamiczne i dobrze oddają
mimikę bohaterów. Świetnie uchwycone zostało też samo Gotham, a i w Jokerach
widać zasadnicze różnice, od razu przywodzące na myśl klasyczne komiksy,
chociaż każdy z nich ma swój własny, współczesny look.
Konkluzja jest więc oczywista: warto po album
sięgnąć. Nie jest to wielkie dzieło, rewolucji w świecie komiksu nie zrobi, ale
jak każdy komiks Johnsa, warto go poznać. Może i jest rzeczą w dużym stopniu
przewidywalną, by nie rzec oczywistą, ale jednocześnie pozostaje satysfakcjonującym
zwieńczeniem opowieści snutej niemal od pół dekady. Choć oczywiście po tylu
latach oczekiwania można było zaserwować miłośnikom coś o wiele lepszego.
Komentarze
Prześlij komentarz