Wielka saga Jasona Aarona o Thor trwa. I pisząc wielka
saga nie mam na myśli długiego runu (chociaż to też prawda), a naprawdę epicką
opowieść snutą z tomu na tom, która coraz bardziej rozwija się i prowadzi do
konkretnego momentu. Zanim jednak ten moment nastąpi, mamy okazję cieszyć się
kolejnym znakomitym tomem serii. Stricte rozrywkowym, to prawda, niemniej wartym
uwagi, jak rzadko który komiks tego scenarzysty. Tym bardziej, że jednocześnie
na fanów Thora czeka tu jubileusz siedemsetnego zeszytu serii, który obchodzimy
w iście gwiazdorskim towarzystwie.
Wojna trwa. Gdy ogniste armie Muspelheimu atakują
krainę krasnoludów, by dopaść ukrywających się tam elfickich uchodźców, sytuacja
staje się poważna. Ale oto na scenie pojawia się nowa, tajemnicza postać – Thor
Wojny. Nikt nie wie, kim on jest – nawet Thor Gromowładna – niemniej jedno jest
pewne: trzeba go powstrzymać. Bo jego bitewny szał może nie tylko pomóc wygrać
starcie, ale i zagrozić życiu także ofiar…
Tymczasem niegdysiejszy Thor Gromowładny, Odinson,
zmaga się z atakującymi twierdzę Norn. Jak poradzi sobie z tym zadaniem? I kim
jest Thor Wojny?
Jak wiecie, nie jestem wielkim fanem komiksów
Jasona Aarona. Miewa on rzeczy naprawdę znakomite, częściej jednak nie wybija
się ponad przeciętność, serwując czytelnikom dziwne, wtórne pomysły, które
niczym nie zachwycają. „Thor: Gromowładna” to jeden z tych wyjątków – obok „Punishera
Max” i „Dr. Strange’a” – które jednak czytam z przyjemnością i za każdym razem
sięgam po kolejne tomy, kiedy tylko pojawiają się na polskim rynku. Dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że w „Potężnej Thor” (a wcześniej w „Thor”) scenarzysta stawia przede wszystkim na dobrą, lekką i przyjemną rozrywkę. Jest tu sporo humoru, kilka zaskoczeń i parę intrygujących pytań, które popychają akcję o przodu. Co ważniejsze jednak mamy tu pełną dynamiki i epickich scen sagę, którą buduje już od czterech tomów (jeśli wliczać album „Niegodny Thor”), a która naprawdę robi spore wrażenie, nawet jeśli nie ma w niej głębi. Tu bowiem dostajemy połączenie iście kosmicznej sagi z klimatami fantasy i miksem mitologicznych motywów, podlane lekkością i prostotą.
Poza tym strona graficzna też wypada w bardzo dobry sposób. Albumu narysowany został w sposób czysty i realistyczny, choć z cartoonowymi naleciałościami. Kolorystyka uzupełniająca rysunki jest barwna i intensywna, ale doskonale do tego pasuje. Na deser zaś dostajemy siedemsetny zeszyt „Thor”, gdzie najlepsi artyści (jak choćby Walter Simonson, autor najlepszych komiksów o Gromowładnym w dziejach) dorzucili coś od siebie. W skrócie: kolejny dobry, sentymentalny tom, który czyta się znakomicie i z ochotą na więcej. jeśli lubicie Thora, koniecznie powinniście sagę Aarona poznać.
Komentarze
Prześlij komentarz