Gdybym miał wymienić pięć swoich ulubionych mang,
nie byłoby to łatwe. Z jednej strony musiałby się tam znaleźć opowieści, które
pod względem artystycznym wybitne nie są, ale były dla mnie przełomowymi
seriami i darzę je wielkim sentymentem („Dragon Ball”), z drugiej zmuszony
byłbym wybierać między nimi, a prawdziwie genialnymi tytułami (mangi Inio Asano
czy klasyka Osamu Tezuki). „20th Century Boys” jednak to jeden z tych tytułów,
który bezwzględnie musiałby się na takiej liście znaleźć, bo to nie tylko
największe dokonanie Naokiego Urasawy, ale też i jedna z najlepszych japońskich
serii komiksowych, jakie kiedykolwiek powstały.
Ucieczka z więzienia. Morderstwo w Chinatown. I
tajemnice przeszłości.
Z Więzienia Umihotaru nie da się uciec. Ale
„Shogun” się tym nie przejmuje. Ucieka z fortu, bo musi odnaleźć w Tokio
dziewczynę, która może stanowić jedyną nadzieję na ocalenie świata. Wydarzenia
przybierają jednak nieoczekiwany obrót, kiedy w Chinatown dochodzi do
morderstwa. Co z tego wyniknie? I czy dowiemy się, co stało się ostatniego dnia
XX wieku?
„20th Century Boys” to seria złożona z samych
charakterystycznych dla Urasawy motywów, które znajdziecie w innych komiksach
tego autora, ale w tym wypadku zostały one dopracowane niemalże do perfekcji. W
konsekwencji zrodziło się dzieło, które zachwyca właściwie na każdym kroku, chociaż
każdy, kto czytał zarówno „Pluto”, jak i „Monster”, znajdzie tu wszystko to, co
już miał okazję zobaczyć w tamtych managch.
A co to oznacza w praktyce? Całość to opowieść science
fiction opierająca się jednak nie na epatowaniu niezwykłościami – chociaż te
także tutaj mamy – a sentymentach i tajemnicach przeszłości. Dzięki temu sama
akcja, choć nie wolna od prawdziwie futurystycznej fantastyki, bliska jest
każdemu czytelnikowi. Zapadający w pamięć, świetnie skrojeni bohaterowie,
osadzeni zostali w rzeczywistości, która jest nam mniej lub bardziej znana, co
mocniej pozwala nam się z nimi identyfikować. Ale najbardziej porywa i tak
tajemnica. Sekrety przeszłości, których niewinne wręcz początki sięgają do
szczenięcych lat. Łączy się to z sentymentem, ale i świetną, nastrojową akcją,
która wciąga, urzeka i nie pozwala odłożyć tomiku przed skończeniem lektury.
Do tego dochodzą realistyczne, charakterystyczne
dla Urasawy ilustracje. Kreska autora świetnie oddaje różne aspekty historii,
bywa odpowiednio mroczna, ale i nie szczędzi nam uroku, a przy okazji potrafi
być zarówno dynamiczna, jak i należycie stateczna. Co ważniejsze jednak
autentycznie wpada w oko i zachwyca. Jak zresztą cała ta seria. Bo „20th
Century Boys” nie przypadkiem uważana jest za jedną z najlepszym mang w
dziejach i nieważne ile znacie podobnych opowieści czy ile mang autora
mieliście okazję czytać, zachwyca tak samo, a po wszystkim zostaje jedynie
uczucie niedosytu i ochota na więcej. I chyba nie muszę już nic więcej dodawać.
Dziękuję wydawnictwu Hanami za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz