20th Century Boys. Chłopaki z dwudziestego wieku #4 - Naoki Urasawa

URATOWAĆ ŚWIAT

 

Gdybym miał wymienić pięć swoich ulubionych mang, nie byłoby to łatwe. Z jednej strony musiałby się tam znaleźć opowieści, które pod względem artystycznym wybitne nie są, ale były dla mnie przełomowymi seriami i darzę je wielkim sentymentem („Dragon Ball”), z drugiej zmuszony byłbym wybierać między nimi, a prawdziwie genialnymi tytułami (mangi Inio Asano czy klasyka Osamu Tezuki). „20th Century Boys” jednak to jeden z tych tytułów, który bezwzględnie musiałby się na takiej liście znaleźć, bo to nie tylko największe dokonanie Naokiego Urasawy, ale też i jedna z najlepszych japońskich serii komiksowych, jakie kiedykolwiek powstały.

 

Ucieczka z więzienia. Morderstwo w Chinatown. I tajemnice przeszłości.

Z Więzienia Umihotaru nie da się uciec. Ale „Shogun” się tym nie przejmuje. Ucieka z fortu, bo musi odnaleźć w Tokio dziewczynę, która może stanowić jedyną nadzieję na ocalenie świata. Wydarzenia przybierają jednak nieoczekiwany obrót, kiedy w Chinatown dochodzi do morderstwa. Co z tego wyniknie? I czy dowiemy się, co stało się ostatniego dnia XX wieku?

 

„20th Century Boys” to seria złożona z samych charakterystycznych dla Urasawy motywów, które znajdziecie w innych komiksach tego autora, ale w tym wypadku zostały one dopracowane niemalże do perfekcji. W konsekwencji zrodziło się dzieło, które zachwyca właściwie na każdym kroku, chociaż każdy, kto czytał zarówno „Pluto”, jak i „Monster”, znajdzie tu wszystko to, co już miał okazję zobaczyć w tamtych managch.

 


A co to oznacza w praktyce? Całość to opowieść science fiction opierająca się jednak nie na epatowaniu niezwykłościami – chociaż te także tutaj mamy – a sentymentach i tajemnicach przeszłości. Dzięki temu sama akcja, choć nie wolna od prawdziwie futurystycznej fantastyki, bliska jest każdemu czytelnikowi. Zapadający w pamięć, świetnie skrojeni bohaterowie, osadzeni zostali w rzeczywistości, która jest nam mniej lub bardziej znana, co mocniej pozwala nam się z nimi identyfikować. Ale najbardziej porywa i tak tajemnica. Sekrety przeszłości, których niewinne wręcz początki sięgają do szczenięcych lat. Łączy się to z sentymentem, ale i świetną, nastrojową akcją, która wciąga, urzeka i nie pozwala odłożyć tomiku przed skończeniem lektury.

 

Do tego dochodzą realistyczne, charakterystyczne dla Urasawy ilustracje. Kreska autora świetnie oddaje różne aspekty historii, bywa odpowiednio mroczna, ale i nie szczędzi nam uroku, a przy okazji potrafi być zarówno dynamiczna, jak i należycie stateczna. Co ważniejsze jednak autentycznie wpada w oko i zachwyca. Jak zresztą cała ta seria. Bo „20th Century Boys” nie przypadkiem uważana jest za jedną z najlepszym mang w dziejach i nieważne ile znacie podobnych opowieści czy ile mang autora mieliście okazję czytać, zachwyca tak samo, a po wszystkim zostaje jedynie uczucie niedosytu i ochota na więcej. I chyba nie muszę już nic więcej dodawać.

 

Dziękuję wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze