Punisher Kills the Marvel Universe – Garth Ennis, Doug Braithwaite

WYKOŃCZYĆ SUPERBOHATERÓW MARVELA

 

„Punisher Kills the Marvel Universe” to jedna z wariacji, daleka od kanonu. To tylko czysta zabawa, utrzymana w klimacie takich dzieł, jak pięćdziesiąty zeszyt „Lobo”, gdzie tytułowy heros zabija niemal całe uniwersum DC. Nie ma tu głębi, nie ma zaskoczeń, ale jest całkiem przyzwoita zabawa motywami, chociaż czasem aż prosiło się o coś więcej.

 

W trakcie walki superbohaterów z wrogami z kosmosu, ginie rodzina Franka. Zrozpaczony Castle z miejsca morduje Cyclopsa i kilku innych bohaterów i wkrótce zostaje skazany na dożywocie. Z więzienia wyciąga go stojący na czele ludzi pokrzywdzonych przez walki herosów mężczyzna i zleca zabicie wszystkich ludzi z supermocami. Frank zaczyna masakrę...

 

Na pierwszy rzut oka zeszyt ten zachęca już okładką, dając nadzieję na zabawę jaką znamy z innych bardziej rozrywkowych komiksów Ennisa, ale jak się szybko przekonujemy, środek jest zupełnie inny. Nie graficznie, bo wszystko tu do siebie pasuje, chociaż i na tym polu komiks nie powala – ot czysta, prosta, typowa dla lat 90. XX wieku robota – ale fabularnie. Bo po Ennisie spodziewamy się wiele nawet w lekkiej odsłonie a tymczasem dostajemy… Właśnie

 


Scenariusz niestety pasuje idealnie do szaty graficznej. Niby nadal jest to Ennis i nie brak mu przebłysków inwencji, ale... Cóż, nie ma w tym komiksie nic oryginalnego. Jest puszczanie oka, jest zabawa motywami, ale brakuje siły wyrazu. Brak jakichś głębszych przemyśleń, a skoro ich nie ma, czytelnik liczy na szaloną jazdę bez trzymanki. Ale tej szalonej jazdy tu nie ma. Masakra jest, ale łagodna, kontrowersje nie istnieją, a całość jest zachowawcza. Swój urok ma, fanów znajdzie, ale nikogo nie zachwyci.

Komentarze