Ms Marvel (znajdziecie ją w księgarni TaniaKsiazka) była jedną z najlepszych serii linii wydawniczej Marvel Now i chociaż wśród polskiej oferty Marvel Now 2.0 przybyło tytułów, opowieść o Kamali Khan wciąż pozostaje w czołówce. Album Mekka zaś, choć prezentuje pewny spadek formy (przynajmniej w warstwie graficznej, bo fabularnie wciąż pozostaje znakomity) to kolejna porcja świetnej rozrywki po którą jak zawsze absolutnie warto jest sięgnąć.
Choć Ms
Marvel wygrała każdą walkę, w którą wciągnęli ją wrogowie, straciła zaufanie
mieszkańców rodzinnego Jersey City… a pewien dawny przeciwnik postanowił to
wykorzystać! Teraz nie dość, że przejął władzę w mieście, to jeszcze
terroryzuje mutantów, Inhumans i inne istoty obdarzone supermocami. Czy Kamala
zdoła go pokonać? I co zrobi, gdy w okolicy pojawi się nowy pretendent do
tytułu obrońcy Jersey City?
Scenariusz
tego tomu napisała G. Willow Wilson („Cairo”, „Air”, „A-Force”), a zilustrowali
go Marco Failla („All-New Wolverine”, „Harley Quinn”) oraz Diego Olortegui.
Jedni czytelnicy pokochali Kamalę Khan od samego
początku, inni od początku odrzucali ją, traktując jako produkt poprawności
politycznej (co w pewnym sensie jest prawdą – wyobraźcie sobie, że powstałaby seria
o zadeklarowanym chrześcijańskim superbohaterze, od razu posypałyby się gromy).
Ja sam podchodziłem do tytułu z ostrożnością, bo dla mnie poprawność polityczna
to nic innego, jak zabijanie artyzmu, który nie znosi przecież żadnych limitów
i cenzury. Ale Kamala mnie kupiła. Swoją innością, lekkością, swobodą i
bezkompromisowością. Nie była wolna od minusów, nie była wolna od znaku naszych
czasów, ale stanowiła powiew świeżości w skostniałym świecie Marvela i sprawiała,
że bawiłem się o wiele lepiej, niż przy czytaniu większości regularnych serii.
I nie inaczej jest w przypadku tego tomu. Mekka
to lekka, szybka i przyjemna rozrywka. Chociaż to superhero, jak w poprzednich tomach,
tak i tu mamy do czynienia z komiksem bardzo przyziemnym i bliskim codziennym
sprawom. Kamala, choć należała do Avengers, nie jest wielkomiejską bohaterką. Brała
udział w wielkich wydarzeniach na skalę wszechświatową, a nawet multiwersalną,
jednak przede wszystkim pozostaje dobrą znajomą z sąsiedztwa i swoim sąsiedztwem
po raz kolejny musi zając się w tym tomie. I robi to w typowy dla siebie, nieco
fajtłapowaty, ale uroczy sposób, który zjednuje jej naszą sympatię, nawet jeśli
traficie tu na sceny, które nie do końca przekonują.
Szkoda tylko, że za zebrane tu zeszyty od strony
graficznej nie zabrali się znani z poprzednich tomów artyści. Marco Failla i
Diego Olortegui starają się wpasować w estetykę, jaką zapoczątkował genialny w
swej prostocie Adrian Alphona, a potem godnie kontynuował Takeshi Miyazawa, ale
nie do końca im to wychodzi. Więcej tu pustki, więcej typowej stylistki, a
mniej artyzmu. Wciąż jednak całość wygląda nieźle i broni się całkiem przyzwoicie
na tle podobnych historii.
Jeśli więc lubicie Ms Marvel, sięgnijcie w ciemno. Jeśli
nie, polecam serię Waszej uwadze, bo jest tego autentycznie warta. I przy
okazji jako seria składająca się póki co z niewielkiej ilości zeszytów, łatwa
jest do skompletowania.
Recenzja ukazała się wcześniej na portalu Planeta
Marvel.
Sprawdźcie też inne komiksy i nowości w
księgarni TaniaKsiazka.pl.
Komentarze
Prześlij komentarz