„Spy x Family” to taka specyficzna seria, która
zachwyca nie tyle głównym wątkiem, ciągnącym całą akcję do przodu, a epizodami
dziejącymi się właściwie obok tego, a także samymi postaciami. Ponieważ jednak
i sama treść jest satysfakcjonująca, zabawa z tym tytułem jest przednia. Nawet
jeśli nie znosicie opowieści o szpiegach.
Rodzina Forger (czy jakby to powiedziała Anya,
Foldziel), rozrosła się. Po szalonej akcji pod ich dach trafił bowiem pies
Bond. Z tym, że ni jest to zwykła psina, a ofiara eksperymentów, która potrafi
przewidywać przyszłość. Operacja Stirx w końcu znów zaczyna iść jak powinna,
ale… Właśnie, gdy zaczynają się egzaminy semestralne, Anya trafia w sam środek
problemów, jakich się nie spodziewała… Jak z nich wybrnie?
Każdy z nas zna opowieści, w których poboczny czy
drugoplanowy bohater kradnie całe show. W „Shreku” mieliśmy najpierw osła i
świnki trzy, a potem kota w butach, którzy byli ciekawsi od głównych bohaterów.
W „Madagaskarze” natomiast lepsze od wiodących postaci okazały się lemury i
pingwiny. Podobnych przykładów można by mnożyć, także w świecie mang, a najlepiej
widać to właśnie w „Spy x Family”. Bo może i główny bohater jest ciekawy, może
i praca jego „żony” dostarcza świetnej rozrywki, a kolega z pracy Zmierzcha
swoją fajtłapowatością potrafi rozbroić, jednak i tak to przeurocza Anya
kradnie serca czytelników, zarówno urokiem, jak i szalonym podejściem do życia,
kojarzącym się z podejściem głównej bohaterki „Yotsuby!”.
I właśnie dla niej najbardziej warto po ten tytuł
sięgnąć. jej dziecięca logika, kolokwialnie mówiąc, rozwala czytelnika. Tak
samo zresztą, jak jej pomysły, fochy i próby balansowania na cienkiej linie
oddzielającej szaloną prawdę o jej „rodzicach” i „normalne życie”. Dostarcza to
mnóstwa uciechy, za jaką kocham „Spy x Family”. Bo nawet jeśli – co już nieraz
pisałem – humor w serii jest dość mocno stonowany, to w przypadku scen z Anyą
(a w tym tomie także w krwawszych fragmentach poświęcony jej „matce”) potrafi
wprost eksplodować i rozśmieszyć nawet ponuraków.
Oczywiście mamy tutaj także szpiegowsko-sensacyjną
akcję, gdzie nie brak walk, pościgów i wybuchów, ale wszystko to jest
odpowiednio wykręcone i przepuszczone przez filtr typowy dla tej serii. Choć
rozmach bywa poważny, nic poważne tutaj nie jest, a czasem ociera się o
fantastykę. A jednak pozostaje ciekawe, potrafi zaskoczyć, a momentami nawet
wywołać napięcie – i o to właśnie chodzi, prawda?
Dodajcie do tego naprawdę świetne, ujmujące
ilustracje i świetne wydanie, a dostaniecie kolejną, wartą poznania serię.
Serię bardzo dynamiczną, a jednak łagodną. I jakże wciągającą.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz