Asteriks #35: Asteriks u Piktów – Jean-Yves Ferri, Didier Conrad

WYPRAWA DO STAROŻYTNEJ SZKOCJI

 

„Asteriks u Piktów” (znajdziecie go w ofercie księgarni TaniaKsiazka) to pierwszy komiks z serii, który nie wyszedł spod ręki ani René Goscinnego, ani Alberta Uderzo, czyli jej twórców, którzy przez dekady pracowali nad cyklem. To zarazem nie tylko otwarcie nowego rozdziału w dziejach tytułu i przekazanie pałeczki kolejnemu pokoleniu twórców, ale też i sprawdzian czy cykl obroni się bez swoich ojców. I broni się całkiem dobrze

 

Na wioskę Galów spadł śnieg, pojawił się mróz… jednym słowem nadeszła zima! Ale nikt jeszcze nie wie, co ze sobą przyniesie. Kiedy Asteriks i Obeliks znajdują nad morzem zamrożonego w bryle lodu młodego mężczyznę. Wydarzenie to staje się wstępem do kolejnej przygody, która zabierze naszych bohaterów do kraju Piktów – czyli starożytnej Szkocji. Co tam na nich czeka?

 

Kiedy po odejściu René Goscinnego tworzenie „Asteriksa”, którego dotąd przecież jedynie rysował, przejął Albert Uderzo, jego opowieści spotkały się ze sporą krytyką (co obśmiał potem w pożegnalnej „Złotej księdze”). Krytyką czasem zasłużoną, ale nie oszukujmy się, tomy takie, jak „Syn Asteriksa” czy „Kiedy niebo spada na głowę” wypadały naprawdę znakomicie i trudno było mieć wobec nich jakieś większe zastrzeżenia. W końcu jednak twórca postanowił przejść na emeryturę. Zanim to zrobił wydał wspomnianą „Złotą księgę”, czyli urodzinowy album z krótkimi opowieściami i wydawało się, że na tym losy Asteriksa i Obeliksa dobiegną końca.

 


Cztery lata później okazało się jednak, że na szczęcie tak się nie stało. Seria trafiła w ręce nowych autorów, scenarzysty Jeana-Yvesa Ferriego i rysownika Didiera Conrada, a ci pokazali, że są godnymi kontynuatorami, oferując nam album „Asteriks u Piktów”. Czy komiks ten prezentuje poziom wyższy, niż solowe prace Uderzo? Nie, ale trzyma poziom, do jakiego seria nas przyzwyczaiła. I, podobnie jak w przypadku „Gdy niebo spada na głowę” (którym Uderzo nawiązywał nie tylko bo Disneya, komiksów superhero czy filmu „Gamoń”, ale i bogatej tradycji kina francuskiego), tak i tu autorzy w pewnym stopniu odnoszą się do znanych dzieł – skojarzenia z „Hibernatusem,” to pierwsze, co przyszło mi na myśl, ale nie jedyne.

 

Abstrahując jednak od tego i zostawiając w rękach i domysłach czytelników, „Asteriks u Piktów” to kolejna porcja udanej komedii przygodowej, pełnej historycznych ciekawostek, odniesień do klasyki i satyry. Akcja wciąga, humor śmieszy, bohaterowie tradycyjnie bawią i pouczają, a całość przemawia tak do dzieci, jak i dorosłych. Co trzeba docenić, ma też swój klimat, bo Conradowi udało się zachować styl Uderzo, dzięki czemu album narysowany jest tak, jak pozostałe z tej serii. I tak samo pokolorowany, z zachowaniem szacunku do klasyki i czytelnika.

 


Kto kocha „Asteriksa” – a trudno nie kochać tego cyklu – powinien ten tom poznać. Można obawiać się, czy nowi autorzy udźwignęli temat, ale lektura szybko rozwiewa większość wątpliwości. Dlatego wciąż polecam z czystym sercem.

 

Sprawdźcie też inne komiksy i nowości w księgarni TaniaKsiazka.pl.




Komentarze