Co prawda w chwili, gdy piszę te słowa, za oknem
pada śnieg, jednak najnowszy tom „Dziennika Cwaniaczka” to lektura wakacyjna. Nie
ważne jednak czy będziecie ją czytać w wakacje, czy o jakiejkolwiek innej porze
roku, zabawa jak zawsze jest świetna. I chociaż to już piętnasty tom, seria ani
na moment nie traci swojej jakości i gwarantuje rozrywkę na naprawdę wysokim
poziomie.
Po wydarzeniach z „Totalnej demolki”, rodzina
Heffleyów znajduje się w nienajlepszej sytuacji życiowej. Co gorsza chcieliby
się wybrać na wakacje, ale z powodu braku funduszy, nie są w stanie tego
zrobić. Nie poddają się jednak, szukając takiej formy spędzenia czasu, która
nie będzie wymagała dużych nakładów finansowych. I wtedy pojawia się niecodzienna
szansa: camper. W samochodzie nie będą musieli martwić się o hotele i tym
podobne rzeczy i będą mogli spędzić wakacje, jakie by chcieli. Szybko jednak
okazuje się, że rodzinna wyprawa na łono natury może zmienić się w kolejny
koszmar w ich życiu. Czy uda im się jednak choć trochę zaznać upragnionego
spokoju? I czy znów wyjdą obronną ręką z tego, co ich czeka?
Dlaczego w Polsce ten tom „Cwaniaczka” nie wyszedł
w bardziej wakacyjnym okresie? Choćby dlatego, że w oryginale pojawił się na
sam koniec października minionego roku, a to także nie był zbyt bliski lata
czas, prawda? Poza tym lektury o wakacjach to nie zawsze lektury wakacyjne:
równie dobrze sprawdzają się gdzieś między czerwcem a wrześniem, kiedy
czytelnicy sami uczestniczą w podobnych wydarzeniach, jak i w samym środku
zimy, kiedy każdy chce sobie przypomnieć jak to było kilka miesięcy wcześniej.
Wracając do „Zupełnego dna” to książka powstała z
dwóch inspiracji. Pierwszą z nich był wybuch pandemii koronawirsua, który
zamknął ludzi w domowej izolacji. Kinney chciał więc, by i w jego książce bohaterowie
mieszkali w trudnych warunkach, nic chcąc jednak popadać w zbyt poważne tony,
seria to w końcu komedia, zrobił to po swojemu. Jednocześnie zawarł wiele z własnych doświadczeń wakacyjnych, a
całość zrobił tak, by rzecz była lekka, przyjemna, zabawna, wciągająca i pocieszająca.
Tradycyjnie więc czytelnik ma się z czego pośmiać, akcja jest szybka i pełna przygód, wydarzeń sporo i następują jedne po drugich, nie dając czytelnikowi i bohaterom wytchnienia, a wszystko to ma swój urok. Czyta się to znakomicie, dobrze bawią się też dorośli odbiorcy, a przy okazji rzecz jak zawsze została przyjemnie dla oka w swej prostocie zilustrowana. Dzięki temu młodzi czytelnicy dostają powieść, która nie przytłacza ich tekstem, kusi rysunkami, a przy okazji – choć daleko jej do grzecznych lektur – pozostaje mądra i pouczająca. Dlatego niezmiennie polecam gorąco i zachęcam tak do poznania tego tomu, jak i całego cyklu.
Komentarze
Prześlij komentarz