Evangelion 2.0: You Can (Not) Advance

SECOND END OF EVANGELION

 

Który segment evangelionowego uniwersum jest najwybitniejszy, nikt chyba nie ma wątpliwości. Film „End of Evangelion” to nie tylko najdoskonalsza opowieść z serii i jej kwintesencja, ale także jedno z najlepszych anime jakie w ogóle powstały. Co w takim razie jest na drugim miejscu? Dla mnie osobiście – a wśród fanów i widzów nie jestem w tym bynajmniej odosobniony – odpowiednik „End of Evangelion” w serii „Rebuild”, czyli „Evangelion 2.0: You Can (Not) Advance”. Film dynamiczny, ponury, efektowny, pełen symboliki i pokazujący, że ta nowa kinowa wersja „NGE” naprawdę idzie swoją własną droga i robi to w równie udany sposób, co pierwowzór.

 

Shijni kontynuuje swoją pracę dla Nerv, jako pilot Evangeliona, ale przybywa osób walczących z Aniołami. Pojawia się Asuka, nowa piltoka, z którą Shinji będzie musiał dogadać się mimo różnic charakteru i działać, jakby byli jednością, żeby stawić czoła wrogowi. Ale Aniołów przybywa, sytuacja komplikuje się z każdą chwilą i chociaż zostają udzielone odpowiedzi na kilka pytań, nikt nie ma pojęcia, czym wszystko to może się skończyć…

 

„You Can (Not) Advance” to kolejny przykład na to, jak zrobić sequel lepszy od pierwowzoru. Pierwsza część „Rebuild” była kopią wcześniejszych fabuł z serii, dwójka w pewnym stopniu też podąża ścieżkami wytyczonymi przed laty, ale już od pierwszych scen robi to w sposób oryginalny, unikający kopiowania tego, co było i naprawdę satysfakcjonujący. A im bliżej finału, tym lepszy staje się cały film, z każdą sekundą zmieniając się coraz bardziej w emocjonalny rollercoaster.

 


„You Can (Not) Advance” to też okazja do odkrycia odpowiedzi na kilka pytań. Czerwony kolor wody zostaje wyjaśniony tak, że ci, którzy fakt ten brali za potwierdzenie teorii pętli, będą musieli zweryfikować swoje poglądy. Mamy też okazję zobaczyć jak wyglądało Drugie Uderzenie. Podobnie jednak, jak w serialu „Lost”, tak i tu, przybywa tylko pytań. Cztery postacie zamiast jednego Adama? Klucz Nebuchadnezzar? To tylko kilka z nowych kwestii, którym trzeba będzie się przyjrzeć bliżej, w nadziei na odkrycie, gdzie jest ich miejsce w tej układance. A to tradycyjnie podsyca ciekawość i działa na wyobraźnię. Tym bardziej, im w bardziej skomplikowany sposób twórcy prezentują nam kolejne fakty.

 


Jeszcze lepiej niż w jedynce, wypada tu także animacja. Coraz więcej widać w tym wszystkim CGI, niemniej nadal komputerowe efekty używane są z głową i pasują do reszty. A owa reszta jest klimatyczna, dynamiczna, wciągająca i zachwycająca. Hideaki Anno co prawda jeszcze mocniej podkręca tu elementy rodem z erotycznych marzeń nastolatka (pierwsze spotkanie z Mari, która upada biustem na twarz Shinjiego, a potem gramoli się na czworaki w wyzywającej pozie, Asuka wślizgująca się do łózka Shinjiego, z momentami skupienia kamery na jej majtkach etc.), ale nie psuje to odbioru całości. Tym bardziej, że finałowe starcie to perełka, którą ogląda się z ciarkami na plecach.

 

Jeśli więc ktoś miał wątpliwości czy po pierwszym filmie sięgać po ciąg dalszy, to niech się ich wyzbędzie. „Evangelion 2.0” to dzieło, które absolutnie warto poznać. I wracać do niego raz po raz, choćby tylko dla wyśmienitego, znów podsycającego teorię o pętli finału.

Komentarze