Kaczogród. Carl Barks: Na dalekiej północy i inne historie z lat 1949-1950 – Carl Barks

KACZKI, ZOMBIE I PRZYGODY

 

Egmont powraca z kolejnym tomem kolekcji Carla Barksa, zbierającym prace z wczesnego okresu jego twórczości, a dokładniej z czasów, kiedy dopiero tworzył i kształtował swoją najsłynniejszą postać, Sknerusa McKwacza. Jak poprzednie, tak i ten, pełen jest humoru, przygód i mądrości, podanych często z satyrycznym zacięciem, przez co stanowi doskonałą rozrywkę dla dużych i małych. I jednocześnie kawał prawdziwie doskonałego, ponadczasowego komiksu.

 

Co nas czeka w tym tomie? Na pewno jedną z największych jego atrakcji będzie nie tytułowa opowieść, o wspólnej wyprawie Donalda i Gogusia na Północ, ale historia „Voodoo Hoodoo”. Tu w końcu po raz pierwszy na scenie pojawią się Fula Zula i Zombie Bombi, z którymi kłopoty będzie miał nie kto inny, jak… Donald. W kolejnej opowieści Donald i Goguś znów będą musieli połączyć siły, tym razem żeby ratować wujka Sknerusa, a w jeszcze kolejnej Donald będzie miał nie lada problemy ze świątecznym listem do Świętego Mikołaja. Jakby tego było mało, nasz dzielny Kaczor i jego siostrzeńcy będą musieli zmierzyć się z Indianami, a to, jak zawsze, jedynie fragment tego, co czeka na Was na ponad dwustu stronach tego albumu.

 

Jaka jest najlepsza seria dla dzieci ukazująca się obecnie na polskim rynku? Szczerze powiedziawszy miałbym problem wybrać między „Garfieldem”, „Fistaszkami”, właśnie zaczętą kolekcją „Muminków” i dwoma cyklami poświęconymi disnejowskim kaczkom, czyli „Kaczogród” i „Wujek Sknerus i Kaczor Donald”. Nie ulega jednak wątpliwości, że oba tytuły zbierające komiksy Carla Barksa i Dona Rosy, to jedne z najlepszych rzeczy dla całej rodziny, które można dostać nad Wisłą. Co tam nad Wisłą, to jedne z najlepszych komiksów w dziejach, wyprzedzających swoje czasy i wychodzących poza ramy gatunków, w których zostały zamknięte.

 


Wracając do samego Carla Barksa i jego prac, to właściwie klasyka, od której wszystko w tym temacie się zaczęło. Nie był pierwszy ani jedyny, ale był najlepszy w tym, co robił. Miał genialne w swej prostocie pomysły, fabuły snuł w sposób zadziwiająco dojrzały, jak na tamte lata, czytelników traktował tak, jak traktować powinien – z szacunkiem dla ich inteligencji – tworzył interesujące postacie i nie bał się oferować satyrycznego komentarza. Jego prace wpłynęły na całe pokolenia twórców, od autorów kaczek zaczynając (genialny Don Rosa, który nawet przerósł swego mistrza, wiecznie wykorzystywał jego motywy i odwoływał się do jego prac), na twórcach zupełnie innych dzieł („Gnat”) skończywszy. Ale co się dziwić, skoro zebrane tu – zarówno w tym tomie, jak i całej kolekcji – historie pełne są przygód, humoru, wysokiej jakości wykonania – także pod względem graficznym – i mądrości.

 

I urzeka też samo wydanie. Twarda oprawa, dobry papier i świetna zawartość to jedno, warto jednak pamiętać też o dodatkach zza kulis czy przeglądzie postaci. I chyba nie trzeba dodawać nic więcej? Komiksy Carla Barksa to ponadczasowe dzieła, które poznać powinien każdy, bo każdy może znaleźć w nich coś dla siebie.

 

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze