Egmont powraca z kolejnym tomem kolekcji Carla
Barksa, zbierającym prace z wczesnego okresu jego twórczości, a dokładniej z
czasów, kiedy dopiero tworzył i kształtował swoją najsłynniejszą postać,
Sknerusa McKwacza. Jak poprzednie, tak i ten, pełen jest humoru, przygód i
mądrości, podanych często z satyrycznym zacięciem, przez co stanowi doskonałą
rozrywkę dla dużych i małych. I jednocześnie kawał prawdziwie doskonałego,
ponadczasowego komiksu.
Co nas czeka w tym tomie? Na pewno jedną z
największych jego atrakcji będzie nie tytułowa opowieść, o wspólnej wyprawie
Donalda i Gogusia na Północ, ale historia „Voodoo Hoodoo”. Tu w końcu po raz
pierwszy na scenie pojawią się Fula Zula i Zombie Bombi, z którymi kłopoty
będzie miał nie kto inny, jak… Donald. W kolejnej opowieści Donald i Goguś znów
będą musieli połączyć siły, tym razem żeby ratować wujka Sknerusa, a w jeszcze
kolejnej Donald będzie miał nie lada problemy ze świątecznym listem do Świętego
Mikołaja. Jakby tego było mało, nasz dzielny Kaczor i jego siostrzeńcy będą
musieli zmierzyć się z Indianami, a to, jak zawsze, jedynie fragment tego, co
czeka na Was na ponad dwustu stronach tego albumu.
Jaka jest najlepsza seria dla dzieci ukazująca się
obecnie na polskim rynku? Szczerze powiedziawszy miałbym problem wybrać między
„Garfieldem”, „Fistaszkami”, właśnie zaczętą kolekcją „Muminków” i dwoma
cyklami poświęconymi disnejowskim kaczkom, czyli „Kaczogród” i „Wujek Sknerus i
Kaczor Donald”. Nie ulega jednak wątpliwości, że oba tytuły zbierające komiksy
Carla Barksa i Dona Rosy, to jedne z najlepszych rzeczy dla całej rodziny,
które można dostać nad Wisłą. Co tam nad Wisłą, to jedne z najlepszych komiksów
w dziejach, wyprzedzających swoje czasy i wychodzących poza ramy gatunków, w
których zostały zamknięte.
Wracając do samego Carla Barksa i jego prac, to
właściwie klasyka, od której wszystko w tym temacie się zaczęło. Nie był
pierwszy ani jedyny, ale był najlepszy w tym, co robił. Miał genialne w swej
prostocie pomysły, fabuły snuł w sposób zadziwiająco dojrzały, jak na tamte
lata, czytelników traktował tak, jak traktować powinien – z szacunkiem dla ich
inteligencji – tworzył interesujące postacie i nie bał się oferować
satyrycznego komentarza. Jego prace wpłynęły na całe pokolenia twórców, od
autorów kaczek zaczynając (genialny Don Rosa, który nawet przerósł swego
mistrza, wiecznie wykorzystywał jego motywy i odwoływał się do jego prac), na
twórcach zupełnie innych dzieł („Gnat”) skończywszy. Ale co się dziwić, skoro
zebrane tu – zarówno w tym tomie, jak i całej kolekcji – historie pełne są
przygód, humoru, wysokiej jakości wykonania – także pod względem graficznym – i
mądrości.
I urzeka też samo wydanie. Twarda oprawa, dobry
papier i świetna zawartość to jedno, warto jednak pamiętać też o dodatkach zza
kulis czy przeglądzie postaci. I chyba nie trzeba dodawać nic więcej? Komiksy
Carla Barksa to ponadczasowe dzieła, które poznać powinien każdy, bo każdy może
znaleźć w nich coś dla siebie.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz