Kolejna pozycja z serii „Strrraszna Historia” – i
na razie ostatnia – wznowiona na polskim rynku poświęcona została Celtom. Czy
po tylu tomach można jeszcze znaleźć w jej ramach i na jej stronach coś
nowatorskiego? Nie, ale nie o to przecież chodzi. Podstawą cyklu jest
przybliżanie wiedzy historycznej w sposób atrakcyjny dla młodych odbiorców, i
to właśnie oferuje niniejszy tom, po raz kolejny pokazując, że żadna wiedza nie
jest nudna – może być tylko w nudny sposób podana (co niestety w polskich
szkołach jest nagminne).
W tym tomie cofamy się w czasie daleko, bo do roku
750 przed naszą erą, kiedy to starożytni Grecy spotykają kupców, którzy mówią
na siebie Keltoi. Tak zaczyna się nasza opowieść o Celtach, która wiedzie nas
aż do roku 520 naszej ery, kiedy to król Artur przegrywa swoją ostatnią bitwę.
Ale co działo się pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami?
Bardzo wiele rzeczy. I równie wiele wiązało się z
nimi ciekawostek. Zanurzając się te
czasy i świat, poznajemy wierzenia Celtów, dziwne rodzaje śmierci, jakie
gwarantowali w imię bóstw, toczone wojny, losy kobiet, celtycką kuchnię, pismo
itd. itd.
Cieszyłem się, kiedy seria „Strrraszna historia” po
latach nieobecności wróciła jakiś czas temu na polski rynek w serii wznowień. I
cieszę, że chociaż już tyle części powróciło w nowej szacie graficznej, wciąż
ukazują się kolejne. Jak już kiedyś wspominałem – i to nie raz – kiedy sam
byłem dzieckiem, w jednym z numerów „Kaczora Donalda” zobaczyłem jej reklamę.
Oczywiście z miejsca zapragnąłem ją poznać, ale, jak się okazało, księgarnie w
małych miastach do najlepiej zaopatrzonych nie należą. W końcu poznałem, a
teraz nadrabiam wszelkie zaległości z serią związane i bawię się równie dobrze,
jak robiłbym to, będąc dzieckiem.
Bo prawda jest taka, że czytając „Strrraszną
historię” nie da się nie wybuchać śmiechem ani nie reagować zdumieniem na
niektóre fakty; owszem, większość z nich
doskonale już znam i już nie robią takiego wrażenia, jak na dziecku, niemniej
nadal znajduję tu coś, co potrafi mnie zdumieć. Przede wszystkim jednak nie da
się w to wszystko nie wciągnąć, bo całość jest nie tylko ciekawa i intrygująca
(do tego stopnia, że niejeden czytelnik mając ochotę na więcej, zgłębi
ciekawostki historyczne na własną rękę), ale też i świetnie, lekko i przyjemnie
napisana…
… oraz bardzo przyjemnie dla oka zilustrowany i
uzupełniony o komiksowe wstawki. Jest więc też mile dla oka, bo szata graficzna
kojarzy się z klasyką cartoonowych historii obrazkowych, a całość zyskała też
naprawdę znakomite wydanie. Dlatego polecam „Strrraszną historię” z czystym sumieniem.
To bardzo dobra, zabawna i wartościowa lektura dla czytelników w różnym wieku. Czasem
niegrzeczna, czasem urocza, zawsze satysfakcjonująca i pożyteczna. Czyli taka,
jaka powinna być dobra lektura dla dzieci.
Dziękuję wydawnictwu HarperCollins Kids za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Pamiętam tą serię z dzieciństwa w starej wersji. Cieszę się, że została wznowiona, bo mogę pomyśleć chociażby nad tym, żeby zaopatrzyć w nią moich siostrzeńców.
OdpowiedzUsuń