Asteriks #9: Asteriks i Normanowie – René Goscinny, Albert Uderzo

JAK NAUCZYĆ SIĘ STRACHU

 

Kolejny tom „Asteriksa” po który sięgam, to również kolejne dzieło z samych początków istnienia serii. Jednocześnie to jeszcze jednak zekranizowana opowieść z tej serii – i to zekranizowana w doskonałym filmie fabularnym, „Asteriks i Obeliks: W służbie jej królewskiej mości”. I chociaż w tym wypadku to film, a nie komiksowy pierwowzór jest nieznacznie lepszy (a zdarza się to niezwykle rzadko), „Asteriks i Normanowie” to kolejny komiks, który absolutnie trzeba poznać, bo jest tego absolutnie wart.

 

W wiosce Galów znów się dzieje! Zjawia się bowiem młody Skandaliks, krewny wodza, a zarazem chłopak, u którego trudno znaleźć typowe dla Galów cechy, takie jak waleczność czy odwaga. Nasi bohaterowie mają zająć się jego edukacją, ale tu pojawia się kolejny problem…

Oto bowiem istnieje lud Normanów, który nie zna strachu równie mocno, ich co galijscy koledzy. Ponieważ jednak są ludźmi ciekawskimi, a na dodatek strach uskrzydla, pragnąc odkryć czym jest to uczucie, wybierają na chybił trafił miejsce poszukiwań. I tak trafiają do Armoryki, gdzie czekają na nich nasi Galowie i strachliwy Skandaliks. Czy jednak strachu da się nauczyć? A jeśli tak, to jak wyedukować na tym polu ludzi, którzy nie boją się niczego?

 

Kinowe fabularne filmy o Asteriksie mają do zaoferowania dwa kiepskie filmy (pierwszy i trzeci) i dwa naprawdę doskonałe (drugi i czwarty). Ten ostatni z nich oparty został w dużej mierze na tym właśnie albumie. I masa żartów (tym razem Goscinny porywa się nawet na humor dla dorosłych – nazwisko Pornografson z miejsca rzuca się w oczy) oraz zdecydowana większość fabuły, pochodzi właśnie stąd, sprawiając, że komiks ten jest tak świetną rozrywką dla każdego.

 


Owszem, przebiegu zdarzeń łatwo jest się domyślić, ale zabawa, jaka oferuje ten tom jest naprawdę znakomita. Tak samo dla dużych, jak i małych odbiorców. Szybka akcja, dużo humoru, znakomite żonglowanie różnymi smaczkami i popkulturowymi czy historycznymi odniesieniami, gwarantują tak dobrą zabawę, że nawet na moment nie można się oderwać od albumu, a po wszystkim zostaje tylko ochota na więcej.

 

Wszystko to wieńczy zaś znakomita szata graficzna, która od początku serii zachwyca i wciąż pozostaje równie znakomita, jak dekady temu, a także tradycyjnie dobre wydanie. Polecać co prawda całości nie muszę, każdy doskonale wie, jak znakomitym cyklem jest „Asteriks”, ale dla formalności dodam, że warto po ten tom – i wszystkie pozostałe – sięgnąć. Nie ważne, ile macie lat, zabawa jest równie znakomita i wciąż ma się tylko ochotę na więcej i więcej.

Komentarze