Kolejny tom „Asteriksa” po który sięgam, to również
kolejne dzieło z samych początków istnienia serii. Jednocześnie to jeszcze
jednak zekranizowana opowieść z tej serii – i to zekranizowana w doskonałym
filmie fabularnym, „Asteriks i Obeliks: W służbie jej królewskiej mości”. I chociaż
w tym wypadku to film, a nie komiksowy pierwowzór jest nieznacznie lepszy (a zdarza
się to niezwykle rzadko), „Asteriks i Normanowie” to kolejny komiks, który
absolutnie trzeba poznać, bo jest tego absolutnie wart.
W wiosce Galów znów się dzieje! Zjawia się bowiem
młody Skandaliks, krewny wodza, a zarazem chłopak, u którego trudno znaleźć
typowe dla Galów cechy, takie jak waleczność czy odwaga. Nasi bohaterowie mają
zająć się jego edukacją, ale tu pojawia się kolejny problem…
Oto bowiem istnieje lud Normanów, który nie zna
strachu równie mocno, ich co galijscy koledzy. Ponieważ jednak są ludźmi ciekawskimi,
a na dodatek strach uskrzydla, pragnąc odkryć czym jest to uczucie, wybierają
na chybił trafił miejsce poszukiwań. I tak trafiają do Armoryki, gdzie czekają
na nich nasi Galowie i strachliwy Skandaliks. Czy jednak strachu da się
nauczyć? A jeśli tak, to jak wyedukować na tym polu ludzi, którzy nie boją się
niczego?
Kinowe fabularne filmy o Asteriksie mają do zaoferowania
dwa kiepskie filmy (pierwszy i trzeci) i dwa naprawdę doskonałe (drugi i
czwarty). Ten ostatni z nich oparty został w dużej mierze na tym właśnie
albumie. I masa żartów (tym razem Goscinny porywa się nawet na humor dla
dorosłych – nazwisko Pornografson z miejsca rzuca się w oczy) oraz zdecydowana większość
fabuły, pochodzi właśnie stąd, sprawiając, że komiks ten jest tak świetną rozrywką
dla każdego.
Owszem, przebiegu zdarzeń łatwo jest się domyślić,
ale zabawa, jaka oferuje ten tom jest naprawdę znakomita. Tak samo dla dużych,
jak i małych odbiorców. Szybka akcja, dużo humoru, znakomite żonglowanie
różnymi smaczkami i popkulturowymi czy historycznymi odniesieniami, gwarantują
tak dobrą zabawę, że nawet na moment nie można się oderwać od albumu, a po wszystkim
zostaje tylko ochota na więcej.
Wszystko to wieńczy zaś znakomita szata graficzna,
która od początku serii zachwyca i wciąż pozostaje równie znakomita, jak dekady
temu, a także tradycyjnie dobre wydanie. Polecać co prawda całości nie muszę,
każdy doskonale wie, jak znakomitym cyklem jest „Asteriks”, ale dla formalności
dodam, że warto po ten tom – i wszystkie pozostałe – sięgnąć. Nie ważne, ile
macie lat, zabawa jest równie znakomita i wciąż ma się tylko ochotę na więcej i
więcej.
Komentarze
Prześlij komentarz