Sympatyczna Czarolina powraca. Trzeci tom opowieści
o niej wyjaśnia nam coraz więcej – jak wiele, nie zdradzam – i jak zwykle
dostarcza niezłej rozrywki. A wszystko to robi w przyjemnym i niezobowiązujący,
ale jednak udany sposób.
Wydarzenia na wyspie Vorn nabierają tempa. Pomimo tragicznych
wydarzeń, jakie miały tam miejsce, konkurs fantastykologii wciąż trwa. Wydaje się,
że teraz, kiedy zamienieni w szkło uczniowie odzyskali swoją dawną postać, a
winowajca zniknął, wszystko wreszcie wróci do normy. Willa jednak jest innego zdania.
Uważa, że zagadka nie została rozwiązana jak należy i problem wcale się nie zniknął…
Jeśli chodzi o Czarolinę, to i w jej przypadku nie
brakuje problemów. Widzi bowiem tajemnicze zwierzę, którego zdaje się nie dostrzegać
nikt poza nią samą. Ale czy rzeczywiście je widzi? A może ma jakieś omamy? A zagrożenie
wcale nie minęło i czai się bliżej, niż wszyscy mogliby się spodziewać…
Przyglądając się tej serii, trudno nie stwierdzić,
że „Czarolina” to prosta opowiastka, dedykowana głownie do dziewczyn
wkraczających w okres nastoletniości. Na szczęście, poza skierowanymi do
odbiorców w tym wieku tematami – baśniową fantastyką, szkolnymi problemami, przyjaźnią
etc. – ma do zaoferowania coś o nieco więcej. A co dokładnie? A chociażby to,
że pod całą tą fantastyczną otocz oczka można się doszukać analogii do
dojrzewania. Do przemian zachodzących w młodych odbiorcach, obleczonych tu w szaty
rodem z literatury fantasy, ale jednak bliskich czytelni(cz)kom. Czy to nie nadinterpretacja,
nie wiem, ale warto chyba o tym pamiętać, sięgając po ten tytuł.
Przede wszystkim jednak „Czarolina” to stricte
rozrywkowa lektura. Nie jest to seria pozbawiona swojego uroku i charakteru.
Owszem, nie jest ona ani głęboka, ani ambitna, niemniej ma swój przyjemnie
mroczny klimat, który ja sam ceniłem jako dziecko i na pewno bym docenił,
gdybym był nim teraz, nieźle poprowadzoną, szybką akcję, przygody i tajemnice. Wszystko
to może i przypomina trochę „Harry’ego Pottera”, tylko podanego w wersji
dziewczyńskiej, na szczęście jednak ma swój własny charakter i nie za wiele
czerpie z opowieści o młodym czarodzieju..
Graficznie „Czarolina” też jest udana. Lekkie, proste
ale odpowiednio fantastyczne i nastrojowe ilustracje, dość bogata kolorystyka i
tym podobne elementy sprawiają, że ogląda się to wszystko równie miło, co
czyta. I to nie tylko, gdy czytelnik reprezentuje płeć piękną. Dlatego polecam,
bo każdy mały miłośnik fantastyki może znaleźć tu coś dla siebie i dobrze się
bawić.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz