Kocha tę serię. Po prostu kocham. Nie ma na to
lepszego określenia. Ale jak tu nie kochać opowieści, która zachwyca, śmieszy,
rozbraja, a przy okazji potrafi poruszyć coś w sercu człowieka. A że wszystko
to robi po prostu po mistrzowsku, trudno nie zachwycić się całością i za każdym
razem nie mieć tylko ochoty na więcej.
Co tam tym razem słychać u naszej małej Yotsuby? A
tak się składa, że Jumbo daje jej prezent. Jaki? Zestaw koralików do
samodzielnego nawlekania i robienia takich rzeczy, jak naszyjniki i im podobne.
Wyobrażacie sobie, co to będzie oznaczało? Poza tym Fuka i jej koleżanka
zabierają naszą dziewczynkę z kucyczkami na jogę. A potem Yotusba dochodzi do
wniosku, że chce zostać… księżniczką. Ale to wcale nie koniec, bo oto jeszcze
czeka ją wyprawa z ojcem do samego Tokio. A co spotka ją w trakcie wyprawy do
stolicy Kraju Kwitnącej Wiśni? Na pewno sporo jedzenia, jak chociażby wata
cukrowa (ale taka wielka!), naleśniki z truskawkami… I jest jeszcze park, w
którym czekać będzie na nią… kosmita! Jednym słowem, znów będzie się działo!
Chyba każdy lubi komedie. Ja lubię, ale tak
naprawdę ile stricte komediowych opowieści zrobiła na mnie takie wrażenie, żeby
autentycznie mnie zachwycić? Niewiele. Jeśli już, były to podszyte tragedią,
dramatem czy filozofowaniem filmy Woody’ego Allena czy wulgarne, ale jakże
prawdziwe i trafiające do serca i umysły wczesne obrazy Kevina Smitha. Nie sądziłem,
więc, że typowa komedia może mnie tak kupić, a… Właśnie, bo „Yotsuba!” to nie
zwykła komedia, a idealna. Czytałem niejedną serię humorystyczną, czy to
amerykańską, europejską, polską czy japońską, ale dzieło Azumy bije je na
głowę.
Jednakże gdyby przypadki Yotusby jedynie śmieszyły,
całość by tak zachwycała? Nie. Owszem, sama dobra komedia wystarczy, żeby
odbiorca nie tylko dobrze się bawił, ale i chętnie do niej wracał, nawet jeśli
jest bzdurna czy po prostu głupia. Ważniejsze jest jednak to, by jednocześnie
niosła ze sobą coś więcej. Azuma tu nie filozofuje, nie porusza ciężkich kwestii,
jedynie rzuca różne żarty, podkreślone intensywnie genialną mimiką Yotsuby, ale
tkwi w nich jakaś siła, jakaś refleksja, czasem zaduma, która nie pozwala
czytelnikowi jedynie niezobowiązująco się śmiać. Chociaż, oczywiście, można i
tak podejść do całości.
Szata graficzna całości też jest równie doskonała,
jak treść. Tu nawet sama mina Yotsuby potrafi rozśmieszyć, a jednocześnie mamy
w tym dużo realizmu, świetnego klimatu i uroku. Ogląda się i czyta to wszystko
rewelacyjnie, „Yotsuba” zachwyca i wciąga, a czytelni każ czuje żal, kiedy
kończy ostatnią stronę.
Mangę kupicie tutaj:
Komentarze
Prześlij komentarz