Amazing Spider-Man. Epic Collection: Venom – Tom Defalco, David Michelinie, Ann Nocenti, Roger Stern, Mark Gruenwald, Steve Ditko, Mark Bagley, Ron Lim, Todd McFarlane, Alex Saviuk, Steve Ditko, Terry Fitzgerald, Cynthia Martin
Wydawanie serii „Amazing
Spider-Man Epic Collection” trwa. Po doskonałym albumie „Ostatnie łowy Kravena”, nadszedł czas na jego
bezpośrednią kontynuację, a zarazem jeden z najbardziej znanych i cenionych
momentów z przygód Człowieka Pająka. Mowa oczywiście o starciu z kosmicznym
symbiontem Venomem, który zyskał taką sławę, że nie tylko zastąpił
dotychczasowego największego wroga Petera, Zielonego Goblina, ale z czasem stał
się także pomocnikiem pajęczego herosa. I właśnie jego początki i wszystko, co
najlepsze z tego okresu znajdziecie właśnie w tym opasłym tomiszczu, które
powinno znaleźć się na półce każdego miłośnika Pajęczaka.
Peter niedawno wziął ślub z Mary Jane i ledwie
przetrwał starcie z Kravenem, który zakopywał go żywcem w grobie, a potem zajął
jego miejsce. Teraz życie naszego przyjaznego bohatera z sąsiedztwa wydaje się
powoli uspokajać. Przeprowadza się z żoną do nowego mieszkania, a na dodatek
udaje mu się wydać książkę ze zdjęciami Spider-Mana. Ale to tylko pozory. Oto
bowiem Eddie Brock, były reporter, którego oszustwa wyszły na jaw za sprawą
naszego herosa, powraca by dokonać zemsty. Co gorsza połączył się z czarnym
symbiontem z kosmosu, którego Peter miał nadzieję, że pokonał raz na zawsze. Dwaj
oszalali z nienawiści przeciwnicy łączą się w jednego, Venoma, którego nawet
Spider-Man może nie być w stanie pokonać. A przy okazji to nie jedyny wróg,
który pojawia się na horyzoncie…
To, co najlepsze „Amazing Spider-Man” miał do
zaoferowania w latach 80. XX wieku – a także i w ogóle – to opowieść „Ostatnie
łowy Kravena”. Jednakże w tamtym okresie pojawiły się jeszcze inne rzeczy, które
przeszły do historii serii. Pierwszą z nich było pojawienie się w ekipie twórców
młodego i uzdolnionego Todda McFarlane’a, którego rysunki z miejsca zjednały mu
sympatię – były bardziej szczegółowe i dopracowane, a także epatowały łagodnym
(choć gotycko wręcz ukazanym, jeśli chodzi o wymyślne stroje MJ) erotyzmem. Sukces
jego prac sprawił, że szefowie Marvela zaproponowali mu potem własną pajęczą
serię, w której miał dowolność opowiadania historii jakie chciał (mogliśmy
czytać je w tomie „Spider-Man” z kolekcji „Marvel Classic”), ale McFarlane
odszedł w końcu by założyć wydawnictwo Image, gdzie powołał do życia swoje opus
magnum, „Spawn”. Drugą z istotnych rzeczy dla serii tamtego okresu było
pojawienie się Venoma, którego popularność przerosła oczekiwania. I właśnie
niemal wszystkie prace Todda, jak i cały początek losów Venoma mamy zebrane
właśnie w tym tomie.
A jest to tom świetny. Owszem, jak na komiks z lat
80. przystało, całość bywa naiwna i przegadana, ale w tym właśnie tkwi jej
urok. Akcja często skondensowana jest do jednego czy dwóch zeszytów, teksty
dopowiadają to, czego nie zdążą ilustracje, a fabuła i akcja pozostają
atrakcyjne, ciekawe, nastrojowe i oferują wiele istotnych dla serii momentów. Mają
w sobie też coś z horroru, czasem brudnego thrillera, a także typowego
superbohaterskiego mordobicia ku pokrzepieniu młodzieżowych serc. Mieszanka ta
tak się spodobała, że trafiła potem na listę stu najlepszych komiksów wszech
czasów magazynu „Wizard” i to chyba najlepsza dla niej rekomendacja. Tak samo
jak fakt, że Venom po dziś dzień nie traci swej popularności, także na naszym
rynku, gdzie startuje właśnie solowa seria z jego przygodami.
Największym plusem tomu i tak pozostają rysunki McFaralne’a. Jego prace do Polski trafiły na samym początku wydawania przygód Spider-Mana w naszym kraju, bo jeszcze w roku 1991 i stały się takim samym hitem, jak na Zachodzie. Teraz, równo trzy dekady później, wciąż robią dobre wrażenie, nawet jeśli nie są tak dopracowane, jak w najlepszych dziełach autora. Wszystko to razem wzięte składa się na świetny komiks, wart polecenia każdemu miłośnikowi tego medium i absolutne musisz to mieć dla fanów Pająka. Dla tych zaś, którzy zaczytywali się jego przygodami w latach 90. XX wieku, kiedy komiks amerykański dopiero raczkował na naszym rynku, to sentymentalny powrót do przeszłości. Dlatego polecam gorąco. A co dalej? Na pewno zostaje nam czekanie na kolejny, zapowiedziany już tom „Epic Collection”, ale gdyby było Wam mało, sięgnijcie koniecznie po wspomniany przeze mnie album „Spider-Man” zbierający prace McFarlane’a (i odnoszący się chociażby do „Ostatnich łowów Kravena”), a potem poszukajcie także tomu „Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela” zatytułowanego „Narodziny Venoma”, gdzie czekają na Was początki czarnego kostiumu Petera, a także budowanie relacji Parkera z MJ, co dało podwaliny pod ich ślub. A póki co, cieszcie się tym tomem, bo jest czym.
Komentarze
Prześlij komentarz