Najnowszy rozdział mangi „Dragon Ball Super” to
właściwie nic innego, jak jedna wielka walka, której pięćdziesiąt stron łyka
się w dziesięć minut, a i to nie spiesząc się z czytaniem. Nuda? Bynajmniej, bo
w końcu na walkach zawsze skupiała się ta seria, a niniejszy epizod trzyma
poziom. I ma swój urok, chociaż nie pogardziłbym, gdyby Toriyama i Toyotarou
zaserwowali mi jakiś naprawdę zaskakujący pomysł czy zwrot akcji.
Gokū staje do walki z Granolą. I szybko przekonuje
się, że nawet jako Supersaiyanin Blue w trybie ultrainstynktu, ma nie lada
problemy z przeciwnikiem. Gdy on toczy nierówną walkę z wrogiem, zaczynając odkrywać,
że on i Vegeta zostali wrobieni przez kosmitów, Vegeta powoli przypomina sobie
prawdę o rasie Granoli.
Ale to nie koniec problemów. Gdy używający
ulepszonego ultrainstynktu Gokū zdaje się wygrywać, Granola ujawnia swój
sekret. Czy w tej sytuacji nasi bohaterowie mają jakąkolwiek szansę?
Pięćdziesiąt stron czystej walki to to, co w „Dragon
Ballu” zawsze było… Okej, najlepszych było zawsze wiele rzeczy, od kreacji
postaci, przez niezapomniany humor, po odniesienia do popkultury, o czym często
się zapomina. Walki były równorzędnie dobre, chociaż z racji gatunkowej
przynależności musiały zacząć dominować i tak jest w tym epizodzie.
Walki w „Smoczych kulach” od zawsze miały różnorodny
przebieg. Czasem były to starcia przetykane sporą ilością dialogów i
dodatkowych wątków, czasem zabawnymi żartami z typowych walk, a czasem
zajmowały po kilka tomów niemal nieustannej wymiany ciosów, ucieczek i
pościgów. Tu mamy głównie wymianę ciosów właśnie, z kilkoma scenami rozmów i to tyle.
Akcja właściwie dopiero się rozkręca, odcinek do fabuły wnosi niewiele, a
jednak czyta się go z przyjemnością.
I przyjemnie ogląda. Bo grafiki Toyotarou są po
prostu świetne. Maja w sobie look i klimat starego „Dragon Balla”, ale jednak
są bardziej złożone, dopełnione większą ilością detali i unowocześnione. Co razem
z treścią daje nam kolejny dobry epizod znakomitej serii. Nic tylko czytać,
jeśli jesteście fanami, a potem czekać na kolejną część.
Komentarze
Prześlij komentarz