Po dłuższej przerwie w końcu dostajemy trzeci
zbiorczy tom przygód Jeża Jerzego. I jest to tom ważny z kilku powodów. Przede
wszystkim dlatego, że mamy tu do czynienia z naprawdę świetnym komiksem dla
dojrzałych czytelników, lubiących dobry humor, nie bojących się wulgaryzmów czy
ceniących satyrę. Ale poza tym dostajemy ostatnie trzy albumy wydane swego
czasu przez Egmont (poza towarzyszącym filmowi „Jeż Jerzy na urwanym filmie”),
w tym część zerową, przedstawiającą nam najwcześniejsze przygody pyskatego
jeża. A wszystko to w zbiorczym tomie, który powinien znaleźć się na półce
każdego miłośnika polskich komiksów.
Gadający jeż z ciągotami do używek i pięknych
dziewczyn powraca. Jeździ na deskorolce, klepie mordy dresom, spotyka różne indywidua.
Tym razem musi zmierzyć się z powrotem pewnego znajomego, a nawet samego
księcia ciemności. A to zaledwie początek!
Jeż Jerzy to jeden z najbardziej znanych i
rozpoznawalnych bohaterów polskich komiksów. Może są słynniejsi od niego, jak
postacie stworzone przez Papcia Chmiela, Szarlotę Pawel czy Janusza Christę,
ale ilu z nich może pochwalić się filmami kinowymi na podstawie ich przygód?
Właśnie, poza „Tytusem, Romkiem i A’Tomkiem” nikt, a Jeż Jerzy może. I to na
dodatek filmem całkiem udanym – nie sugerujcie się ocenami na filmwebie, bo
trzeba być jednak miłośnikiem komiksu, by docenić produkcję i jej specyfikę – a
przy okazji dobrze przenoszącym na ekran charakter pierwowzoru, co zdarza się
rzadko. Ale co tam film, komiks jest o wiele lepszy. A ten album, prezentujący
zarówno początki serii, jak i jej szczytowy okres, najlepiej to obrazuje.
W tomie znajdziecie trzy oryginalne albumy:
„Człowiek z blizną”, „Jeż Jerzy musi umrzeć” oraz „Dokument”, zbierający
najwcześniejsze prace poświęconego kolczastemu bohaterowi – pamiętane chociażby
ze „Świerszczyka” (to tam po raz pierwszy zetknąłem się z Jerzym, jaklo
dziecko). Mamy tu, więc wiorsty przekrój przez całą jego karierę. Niewprawne
pierwsze podejścia, komiksowe szorty dla najmłodszych, a wreszcie dłuższe historie
dla dorosłych. Poziom jest różny, nie ma się co oszukiwać, że wprawki autorów
to jeszcze nie to samo, co w pełni wykształcone historie, ale już mają coś w
sobie i potrafią rozbawić.
Cała reszta jest mocna, wulgarna, brutalna, dosadna,
pozbawiona poprawności politycznej, a zarazem niegłupia i dobrze komentująca
zastaną rzeczywistości końca XX i początków XXI wieku. Wszystko to jest zresztą
swojskie, znajome, mające swój charakter i urok i znakomicie zilustrowane.
Wydanie też nie pozostawia wiele do życzenia. Dobry papier, twarda oprawa,
solidna porcja dodatków, wśród których mamy zarówno hołd autorów dla „Osiedla
Swobody” czy „Koziołka Matołka”,, jak i prace polskich komiksiarzy składających
hołd Jerzemu (Śledziu, KRL, Lachowicz).
Nie znacie? Nieładnie. Koniecznie to zmieńcie. Znacie, a nie macie na półce? Chyba nie muszę Was przekonywać, że po ten tom sięgnąć powinniście. Bo to już żelazna… wróć, kolczasta klasyka polskiego komiksu i nie znać nie wypada. A przede wszystkim nie warto.
Komentarze
Prześlij komentarz