Kolejna z nowości dla dzieci od wydawnictwa Egmont,
jakie w czerwcu trafiły na polski rynek, to również kolejna sympatyczna
propozycja dla młodych miłośników fantastyki. I jednocześnie także kolejne
dzieło w klimatach, jakie znamy chociażby z „Czaroliny” czy „Pozytywki”. A że
trzyma podobny do nich poziom, ci, którym przypadły do gustu, będą także
zadowoleni i tym razem.
Sonja uwielbia tajemnice i wszelkie historie,
najlepiej te o odległych miejscach. Wkrótce jednak sama trafi w sam środek
wielkiej przygody, kiedy pewnej nocy w jej domu zjawia się dziwny gość i
zabiera dziewczynkę do niebezpiecznie krainy. Krainy tak bliskiej współczesnej Norwegii,
a jednak tak dalekiej. Krainy, gdzie czekają na nią potwory, walka o dobro i
zło i przekonanie się, że nie zawsze to, co dziwne, musi być gorsze od tego, co
znane…
„Światła północy” to lekka, prosta i typowa dl swojego
gatunku seria. Fabuła jest klasyczna, dziecięcy bohater trafia do niezwykłego
świata zaludnionego dziwnymi stworzeniami i przeżywa kolejne przygody. Wszystko
to w magicznej otoczce i całkiem klimatycznej scenerii. Młoda, bo urodzona w 1993
roku autorka, która na dodatek debiutuje tym komiksem, bierze na warsztat znane
schematy i opowieści i bawi się ich odtwarzaniem.
I ta zabawa może udzielić się nam. Najbardziej, oczywiście,
dzieciom, które nie są może tak obeznane z tymi elementami, albo po prostu nie
zwracają tak dużej uwagi na fakt, że to wszystko już było. Starsi? Jeśli lubią takie
historie też nie będą zawiedzeni. Bo to całkiem udana opowieść, która
fabularnie nie nuży, jest dynamiczna, serwuje nam popisy wyobraźni i potrafi
zainteresować, szczególnie dziecięcych odbiorców.
Szata graficzna? Jest bardzo prosta, ale ma swój
urok. Głównie dzięki przyjemnemu nastrojowi, panującemu na stronach. Jako dziecko
lubiłem opowieści z klimatem, a „Światła północy” swój klimat mają. Mogłyby być
bardziej udane, tym bardziej, że postać niedźwiedzia wygląda, jak plagiat bohatera filmu "Mój brat niedźwiedź", a inni bohaterowie są jak żywcem wyrwani z "Krainy lodu" albo "Zaplątanych" ale i w obecnym kształcie jest to propozycja całkiem niezła i śmiało
można ja poznać.
Dlatego, jak pisałem w przypadku „Pozytywki”, kto
lubi takie tytuły, jak „Czarolina”, znajdzie tu coś dla siebie. Dzieci na pewno
będą zadowoleni. A na wakacyjne dni, lektura z przygodami, będzie jak znalazł.
Dziękuję wydawnictwu
Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz