„Freyja” to seria fantasy bardziej typowa dla
europejskiego komiksu, niż mangi. Dlatego sięgając po ten tytuł, najlepiej
bawić będą się ci, którzy cenią sobie klasyczne fantasy, komiksy tego typu ze
starego kontynentu, ale i fani bardziej kobiecych mang. Bo seria ta oferuje
solidną porcję gatunkowej zabawy, satysfakcjonującej wszystkich miłośników
poszczególnych elementów serii.
Po ostatnich dramatycznych wydarzeniach Freyja
wreszcie dociera do portu Leren. To, co tam zastaje, skłania ją do działania.
Wydaje się, że wycieńczeni żołnierze nie mają szans. Oblężeni i skazani z góry
na porażkę muszą czekać na swój los. Ale Freyja nie zamierza na to pozwolić i chce
odmienić losy bitwy. Ale czy jest to możliwe?
Japończycy lubią sięgać po elementy typowe dla
innych krajów i ich specyfiki. Każdy, kto czyta japońskie komiksy wie, że
ciągle pojawiają się w nich odniesienia do Niemiec, bohaterowie z tamtych
rejonów czy nawet toczy się tam akcja niektórych mang. Bardziej ogólne
europejskie elementy też goszczą w tego typu propozycjach, wystarczy spojrzeć
na cykl grozy „Shiki”, pełen typowych dla naszej części świata zamczysk itp.
Ba, istniały nawet dzieła traktujące o historii Polski czy wikingach. Nikogo
nie powinno wiec dziwić stworzenie fantasy takiego, z jakim mamy tu do
czynienia.
Autorka „Fałszywego księcia” zabiera nas do świata
zamków, książąt, rycerzy, przetasować politycznych, walk na miecze i tym podobnych
elementów. Bliżej tej opowieści do serii przygodowej osadzonej w quasi
historycznych realiach, niż typowego fantasy, ale jak pisałem miłośnicy tej
odmiany fantastyki też znajdą tu coś dla siebie. Wszystko to tak mocno osadzone
jest w realiach Europy i okolic, że nawet nazwiska bohaterów brzmią czasem
iście słowiańsko (choć, oczywiście, nie do końca przekonująco).
Abstrahując do tego, mamy tu także akcję, ale
spokojną. Skupienie się na bohaterach i ich emocjach, ciekawie oddany świat.
Tempo jest niespieszne, akcja nie pędzi na złamanie karku, a jednak „Fałszywy
książę” nie nudzi, ma swój urok i potrafi zaciekawić. To bardziej dziewczyńska
manga, w której nie chodzi o walki itp. i na tym polu sprawdza się bardzo
dobrze.
Podobnie jest z ilustracjami. Jak na tytuł
skierowany do płci pięknej, całość jest odpowiednio delikatna i pozbawiona
czerni, a zarazem mocno skupiona na detalach. Pasuje to do tej opowieści, mamy
na dodatek całkiem sporo uroku i świetnie uchwyconych emocja, a i dynamika
wypada bardzo przyjemnie. Nie brak tu także nastroju. A jako całość „Freyja” to
tytuł, który na pewno przypadnie do gustu miłośnikom podobnych klimatów.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz