Kto czytał tę serię ten wie, że Nozakiego trudno
jest nazwać mistrzem romansu – tak, jako mangakę, jak i człowieka, który w
życiu z miłością nie ma zbyt wiele do czynienia – ale na pewno każdy zgodzi
się, że manga o nim to mistrzowska komedia. Coś, co śmieszy, jak niewiele
innych serii na rynku, poprawia humor, a przy okazji jest niegłupia i umie
wywołać sporo emocji. A że jednocześnie wciąga i ciekawi, trudno nie dać się
jej uwieść.
Nadchodzi czas zmian. A może nie? Sakura decyduje
się bowiem wyznać Nozakiemu… co takiego? I jak on na to zareaguje? Nozaki
tymczasem ma swoje problemy, bo chce stworzyć pierwszą w swojej karierze mangę
dla dorosłych! Mało? To przygotujcie się na baski wieczór! I na męski także! A
jeśli to Wam nie wystarczy, cóż, poznacie też brata Sakury. A to, oczywiście,
między innymi!
Japończycy lubią humor, tego nie można im odmówić.
Większość serii, nawet te najpoważniejsze, zawierają w sobie jakieś sceny
humorystyczne, które dla wielu mogą wypaść dziwnie czy niepasująco, ale taki
już urok dzieł z Kraju Kwitnącej Wiśni. Dziwi więc fakt, że stricte komediowe
serie nie stają się tam wielkimi hitami, a w świecie shounenów prędzej czy później
zmieniają się w bitewniaki. W pozostałych przypadkach jednak niewiele jest
hitów czy długich serii, które opierały się głównie na dowcipach, a „Nozakiemu”
się tu udało.
Właściwie mógłbym powiedzieć, że obok „Dr. Slumpa”
i „Yotsuby!” to moja ulubiona seria komediowa. Na każdy tom czekam z
niecierpliwością, za każdym razem doskonale się bawię i za każdym razem także
czuję niedosyt. Bo ile bym nie czytał tej serii, a czytać, jest co, bo chociaż
„Mistrz romansu Nozaki” to cykl zbierany w nieco cieńszych, niż standardowo
tomikach, ilość tekstu sprawia, że lektura trwa dłużej. Ale nie ma tu miejsca
na nudę, każdy tekst jest interesujący, większość śmieszy (zdarzają się
bardziej stonowane momenty, ale i one mają swój urok), a całość po prostu
dostarcz znakomitej rozrywki.
Mamy tu żarty z shounenów i shoujo, mamy genialnie
ukazane relacje między bohaterami, a tych przecież nie jest wcale mało,
wreszcie zaś mamy dużo uroku, sporo słodyczy i znakomita szata graficzna.
Zresztą właśnie już same ilustracje potrafią rozbawić. Spójrzcie tylko na miny
Sakury, kiedy np. myśli o Nozakim. Zobaczcie jaki geniusz tkwi w tej prostocie.
Kółko zamiast głowy, parę kresek na oczy nos i usta… A jednak rozbraja to i z
miejsca wpada w oko.
Jak widać, „Mistrz romansu Nozaki” to komedia
kolokwialnie mówiąc pełną gębą. Rzecz, którą pozostaje przy tym niegłupia, choć
miewa głupkowate sceny, a także ujmująca i porywająca. Ma w sobie też coś, co
spodoba się miłośnikom romansów, a także mang traktujących o szkolnym życiu. A
przede wszystkim śmieszy i to jeszcze jak. Dlatego polecam gorąco.
A wydawnictwu
Waneko dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz