Odrodzona jako czarny charakter w grze otome, gdzie wszystkie ścieżki prowadzą do złego zakończenia #6 - Nami Hidaka, Satoru Yamaguchi
Nie chciałbym grać w gry otome. To nie moja bajka.
Lubię cyfrową rozrywkę, jednak wolę produkcje pokroju „Tomb Raider”, „Serious
Sama”, wszelkiej maści RPG-i czy klasykę w stylu Mario, zamiast tego typu
historii. Nawet jeśli zaliczam się do tzw. romantycznych dusz. Ale manga
„Odrodzona jako czarny charakter w grze otome…” to rzecz, która do mnie
trafiła. Może nie jakoś mocno, to bardziej kobieca lektura, ale i tak bawiłem
się dobrze, czytając tak ten tomik, jak i cały cykl.
Catarina niemal już wyzbyła się wszelkich
problemów. Niemal. Teraz, gdy trwa szkolny festyn, zostaje uprowadzona. Ale
przez kogo?
Tymczasem Geordo dostaje żądanie porywaczy, by
zrzekł się prawa do tronu. Jeśli nie… Ale kto i dlaczego chce, by tak się
stało?
Przy omawianiu poprzedniego tomiku pisałem, że
dobrze się stało, iż mamy ciąg dalszy. Bo co prawda zakończenie głównego wątku,
które obserwowaliśmy w czwartym tomie, było oczywiste od samego początku i
stanowiło zakończenie opowieści, nadal pozostawiło pewien niedosyt. Dorzucenie
ciągu dalszego z perspektywy samej fabuły było dość nieoczywiste, ale za to na
pewno ucieszyło każdego fana. I cieszy też ten tomik, niby po raz kolejny
kończący opowieść – a może raczej jakiś jej etap – ale dający też perspektywy
na ciąg dalszy.
Wracając jednak do samej serii, ten tomik oferuje
to samo, co poprzednie: humor, przygody, akcję… ale także przeniesienie
schematów szkolnego życia na łamy opowieści fantasy. Może i nie odświeża tym
samym szojowych schematów, ale wykorzystuje je w ciekawy sposób, dostarczając
sympatycznej rozrywki, przy której mnożna się uśmiechnąć (do łez się nie
śmiałem, ale kto wie, może kogoś innego taki stonowany humor bardziej rozbawi),
dać ująć urokowi i głupocie głównej bohaterki i wszystkiemu, co dzieje się
wokół niej.
Do tego mamy udaną szatę graficzną i ładne wydanie.
Kreska jest prosta, pozbawiona nadmiaru czerni i rastrów, czysta, ale miła dla
oka. Sam tomik zaś, w powiększonym formacie i z dodatkową obwolutą, prezentuje
się bardzo dobrze. Kto zatem lubi podobne historie, śmiało może sięgnąć.
„Odrodzona” to przyjemna, lekka komedia, którą czyta się szybko i bez
znudzenia, za to czasem z całkiem niezłą porcją emocji i zaangażowania w sprawy
bohaterów. Trudno nie bawić się dobrze, więc i trudno nie polecić jej fanom
szojek.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostepnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz