„Pensjonat w zaświatach” to bardzo spokojna manga.
Po opisie, informującym nas, że główna bohaterka zostaje uprowadzona do świata
demonów, by spłacić dług dziadka, można by spodziewać się opowieści grozy.
Można by też stawiać na erotyk, znając Japończyków. A tymczasem dostajemy
spokojną, dość leniwą mangę shoujo, która ma w sobie sporo uroku, humoru, a
momentami nawet ciepła.
Aoi nadal nie chce skończyć, jako żona demona. Ale
dzięki swojemu gotowaniu, na które wpływ miał jej dziadek, coraz lepiej radzi sobie
w zaświatach i zdobywa nowych przyjaciół. Ale pojawiają się też nowe kłopoty.
Jej danie może pomóc pająkom, ale czy rzeczywiście jej się to uda? I czy
wykorzysta okazję powrotu do swojego świata, która nieoczekiwania się nadarza?
To mogła być manga w stylu „Kulinarnych
pojedynków”, bo główna bohaterka gotuje i chce tym zarobić na spłatę długo, a
zatem musi rywalizować. To mógł być również horror, a przynajmniej opowieść
oparta na sporej ilości fantastyki i grozy, z niebezpieczeństwami, demonicznymi
siłami atakującymi bohaterów. Tymczasem dostajemy opowieść, która jest rasowym
shojo. To więc, że są tu demony i ich świat, nie przeszkadza autorce w
zaserwowaniu nam lekkiego, sympatycznego i ujmującego shoujo.
Jak na shoujo przystało, mamy główną bohaterkę,
niepozorną dziewczynę wmieszaną w szaloną dla niej sytuację. Mamy otaczających
ją przystojnych facetów, z których jeden jest zadziwiająco troskliwy, jak na
demona, drugi chłodny i zdystansowany, ale również posągowo piękny i będący
naprawdę dobrą partią, ale nasza heroina nie za bardzo chce mieć z nim coś
wspólnego. Oczywiście są też inni, którzy chętnie włączyliby ją do swojej
demonicznej familii.
I są też problemy. Czasem zabawne, czasem nieco dramatyczne
– nieco, bo dramatyzmu jeszcze w tej serii nie poczułem. Momentami można się
pośmiać, lekko, bo humor jest tu mocno stonowany, a całość czyta się szybko i
przyjemnie, nawet jeśli każdy czytelnik wie, dokąd wszystko to zmierza i czym
skończy. Bo tak to już w gatunkowych opowieściach bywa – każdy oczekuje, że
będzie to, co zawsze i dokładnie to dostaje.
Także jeśli chodzi o ilustracje. Kreska jest lekka,
prosta, zwiewna, unikająca nadmiaru czerni, za to skupiona na ozdobach i im
podobnych detalach. Czyli dobrze pasuje do fabuły, a miłośnikom gatunku wpada z
miejsca w oko. I taka jest też cała ta manga. Jeśli więc lubicie shoujo, to
tytuł w sam raz dla Was.
Dziękuję wydawnictwu Waneko
za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz