Dragon Ball Super #74: Vegeta vs. Granolah – Akira Toriyama, Toyotarou

VEGETA KONTRA GRANOLA

 

Kolejny epizod „Dragon Balla Super” – oczywiście w wersji mangowej, bo na film z tej serii musimy poczekać do przyszłego roku – dostępny jest od wczoraj na stronie MangaPlus. I jeśli jeszcze go nie czytaliście, zróbcie to koniecznie, bo zabawa jak zwykle jest udana i zapewnia miłośnikom serii kawał dobrej zabawy.

 

Chociaż Vegeta był dzieckiem, kiedy wymordowano mieszkańców planety Cereal, Granola nie zamierza darować mu życia. Poprzysiągł zamordować wszystkich Saiyan i tylko to ukoi głód jego zemsty. Dlatego też Vegeta staje do walki z przeciwnikiem, z którym szans nie miał Gokū, ale czy sam zdoła pokonać go? W końcu przeszedł inny, niż Gokū trening. Z drugiej jednak strony, jego przeciwnik jest najpotężniejszym we wszechświecie…

 

Od początku chwalę „Sagę Granoli”, jako powrót do dawnej świetności cyklu. Przynajmniej mniej więcej, bo wiadomo, takie "Smocze kule", jak dekady temu już nie wrócą, nieważne co nie robiliby trwórcy. Ale to ten epizod okazał się jednym z najlepszych i jednocześnie potwierdził, że nowego „Dragon Balla” naprawdę warto jest czytać. Może nie powinienem tego zdradzać w tym miejscu, ale siłą tego epizodu jest wprowadzenie nowej przemiany. Tym razem dotyczy ona tylko Vegety – cóż, sprawiedliwie, skoro Gokū włada ultrainstynktem, prawda? Pytania jednak, co z tego wyniknie, czym jest ta przemiana (przypominająca nieco SSJ3 jeśli patrzeć na brwi Vegety) i co może jeszcze skrywać, pozostaje otwarte i rozpali wyobraźnię niejednego fana.

 


Reszta odcinka to nic innego, jak szalona walka, w której nie brakuje porcji wypluwanej krwi, oślepiających ataków i niszczących całe połacie ziemi i szaleńczej wymiany ciosów. Ponieważ bohaterowie nie muszą już się ograniczać, walka jest iście epicka. A rysunki Toyotarou, który poszedł w kierunku detali i zmian plenerów, jakich o Toriyamy zbyt wiele nie było. dzięki temu starcie nie jest monotonne, a my mamy na co popatrzeć.

 


Reasumując, warto. Może nie śledzę już tej serii z zapartym tchem, jak dwie dekady temu, ale nadal jestem nią urzeczony i każdego kolejnego epizodu wypatruje z niecierpliwością. A po tym finale na pewno będę jeszcze bardziej czekał na ciąga dalszy.

Komentarze