Linia wydawnicza Marvel Fresh się rozkręca. Po
wydaniu eventu i kilku ciekawych tytułów, nadszedł czas na wystartowanie nowych
przygód X-Men. A te zaczynają się od solidnego tomu zbierającego cykl „X-Men:
Czerwoni”, kontynuujący to, co widzieliśmy w tomach wieńczących Marvel Now 2.0,
a w szczególności „Phoenix. Odrodzenie”. I robi to w dobry sposób, oferując nam
zarówno udaną rozrywkę, jak i zaangażowaną opowieść komentującą zastaną rzeczywistość.
Witajcie w czasach fake newsów i mediów
społecznościowych. Czasach, gdzie wieści i idee niosą się w niespotykanym
wcześniej tempie i na niespotykaną dotąd skalę, a ludzie zamiast myśleć
samodzielnie, ulegają temu, co modne czy popularne. Właśnie w takich czasach do
życia powróciła Jean Grey, telepatka, która po raz kolejny trafia w sam środek
kolejnej fali nienawiści ludzi wobec mutantów. Coś złego się dzieje, jakaś
mroczna siła wpływa na wszystko, z władzami włącznie. Jean musi zebrać nową
drużynę X-Men i stanąć do walki, jakiej w życiu jeszcze nie toczyła…
Na początku swojej drogi „X-Men” było serią
zaangażowaną w tematykę odmienności i tolerancji. Z czasem zaczęła jednak przeważać
akcja i na długie lata cykl zmienił się w swoistą telenowelę z dziesiątkami,
jeśli nie setkami postaci, plączącymi się relacjami między nimi, podróżami w
czasie, pojawianiem się klonów, dzieci w przyszłości i tym podobnych elementów.
I przyznam, że najbardziej właśnie lubiłem ten okres. Okres najbardziej epickich
i widowiskowych opowieści, fascynujących pomysłów, szalonych akcji,
niezapomnianego klimatu, mnóstwo wyśmienitych, do dziś obecnych w historii
serii postaci i tych genialnych ilustracji, kiedy cykl rysowali Jim Lee czy
bracia Kubert.
Kiedy cykl przejął Grant Morrison (do jego fabuł zresztą ten tom nawiązuje), powrócił do tych
zaangażowanych tematów i mniejszym bądź większym stopniu są one obecne po dziś
dzień. A ten tom kontynuuje ów trend. Sporym plusem jest, że nie robi tego w
nachalny sposób, bo każde przesłanie, nieumiejętnie wyłożone, staje się zmorą
każdej opowiecie. Tu wyłożone jest nieźle, ale, co ważne – to w końcu komiks
środka – świetna jest też akcja. Ciekawie zestawione są tutaj zmiany, jakie
zaszły na świecie przez lata nieobecności Jean Grey. Bendis, przywracając młodą
Jean z przeszłości skupił się na zmianach, jakie zaszły w życiu mutantów i ich
sytuacji w uniwersum Marvela, twórcy tego tomu koncentrują się na tym, jak
wygląda obecny świat – szczególnie w oczach odrodzonej bohaterki.
Do tego mamy dobre rysunki. Typowo współczesne, ze
sporo dozą cartoonowosci, ale udane i pasujące do treści i bardzo dobre wydanie
w pogrubionym tomie. Kto lubi „X-Men”, ten nowy start serii powinien poznać, bo
jest udany i wart przeczytania. A poza tym to kawał dobrego superhero, które
czyta się szybko, lekko i przyjemnie, a momentami wcale nie bezmyślnie. I ile w tym sentymentu za "X-Men" z lat 90.! Plus sporo polskich akcentów!
Dziękuję wydawnictwu Egmont
za udostepnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz