X-Men: Czerwoni – Tom Taylor, Rogê Antônio, Mahmud Asrar, Carmen Carnero

X-MEN CZASÓW FAKE NEWSÓW

 

Linia wydawnicza Marvel Fresh się rozkręca. Po wydaniu eventu i kilku ciekawych tytułów, nadszedł czas na wystartowanie nowych przygód X-Men. A te zaczynają się od solidnego tomu zbierającego cykl „X-Men: Czerwoni”, kontynuujący to, co widzieliśmy w tomach wieńczących Marvel Now 2.0, a w szczególności „Phoenix. Odrodzenie”. I robi to w dobry sposób, oferując nam zarówno udaną rozrywkę, jak i zaangażowaną opowieść komentującą zastaną rzeczywistość.

 

Witajcie w czasach fake newsów i mediów społecznościowych. Czasach, gdzie wieści i idee niosą się w niespotykanym wcześniej tempie i na niespotykaną dotąd skalę, a ludzie zamiast myśleć samodzielnie, ulegają temu, co modne czy popularne. Właśnie w takich czasach do życia powróciła Jean Grey, telepatka, która po raz kolejny trafia w sam środek kolejnej fali nienawiści ludzi wobec mutantów. Coś złego się dzieje, jakaś mroczna siła wpływa na wszystko, z władzami włącznie. Jean musi zebrać nową drużynę X-Men i stanąć do walki, jakiej w życiu jeszcze nie toczyła…

 

Na początku swojej drogi „X-Men” było serią zaangażowaną w tematykę odmienności i tolerancji. Z czasem zaczęła jednak przeważać akcja i na długie lata cykl zmienił się w swoistą telenowelę z dziesiątkami, jeśli nie setkami postaci, plączącymi się relacjami między nimi, podróżami w czasie, pojawianiem się klonów, dzieci w przyszłości i tym podobnych elementów. I przyznam, że najbardziej właśnie lubiłem ten okres. Okres najbardziej epickich i widowiskowych opowieści, fascynujących pomysłów, szalonych akcji, niezapomnianego klimatu, mnóstwo wyśmienitych, do dziś obecnych w historii serii postaci i tych genialnych ilustracji, kiedy cykl rysowali Jim Lee czy bracia Kubert.

 


Kiedy cykl przejął Grant Morrison (do jego fabuł zresztą ten tom nawiązuje), powrócił do tych zaangażowanych tematów i mniejszym bądź większym stopniu są one obecne po dziś dzień. A ten tom kontynuuje ów trend. Sporym plusem jest, że nie robi tego w nachalny sposób, bo każde przesłanie, nieumiejętnie wyłożone, staje się zmorą każdej opowiecie. Tu wyłożone jest nieźle, ale, co ważne – to w końcu komiks środka – świetna jest też akcja. Ciekawie zestawione są tutaj zmiany, jakie zaszły na świecie przez lata nieobecności Jean Grey. Bendis, przywracając młodą Jean z przeszłości skupił się na zmianach, jakie zaszły w życiu mutantów i ich sytuacji w uniwersum Marvela, twórcy tego tomu koncentrują się na tym, jak wygląda obecny świat – szczególnie w oczach odrodzonej bohaterki.

 


Do tego mamy dobre rysunki. Typowo współczesne, ze sporo dozą cartoonowosci, ale udane i pasujące do treści i bardzo dobre wydanie w pogrubionym tomie. Kto lubi „X-Men”, ten nowy start serii powinien poznać, bo jest udany i wart przeczytania. A poza tym to kawał dobrego superhero, które czyta się szybko, lekko i przyjemnie, a momentami wcale nie bezmyślnie. I ile w tym sentymentu za "X-Men" z lat 90.! Plus sporo polskich akcentów!

 

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostepnienie egzemplarza do recenzji.



Komentarze