Karneval #27 - Touya Mikanagi

CYRK KONTRA KAFUKA

 

„Karneval” wciąż żyje i ma się dobrze. Czekanie na kolejne tomiki trochę zajmuje, ale seria coraz powraca i daje czytelnikom to, do czego ich przyzwyczaiła. A że to jest jak zwykle świetne, balansujące na granicy mang kobiecych i męskich, gdzie urok spotyka się z akcją, kobieca delikatność z silniejszymi akcentami w sam raz dla facetów. A wszystko to w dobrej, pełnej zagadek opowieści SF, która ma w sobie coś leniwego i przyjemnego.

 

Walka Cyrku z Kafuką trwa. Tym razem jednak ci pierwsi są w stanie odkryć przejście wroga i postanawiają je zinfiltrować. Misją tą zajmują się Iva i Hirato, ale co wyniknie z ich działań?

Tymczasem akcja zagęszcza się, gdy Keshiki zleca zabicie Naia. Wykrok ma wykonać Uro, ale Eleska podejmuje się ochrony Naia. Zaczyna się walka o przetrwanie!

 

Po opisie tego tomiku można by sądzić, że tym razem seria wskoczyła na bardziej męski poziom. Już tak zresztą bywało, bo cykl ten niemal naprzemiennie miewał tomy bardziej delikatne i bardziej skupione na akcji. Ten wydaje się należeć do tych drugich, ale zawsze coś w „Karnevalu” sprawiało, że nawet gdy lała się krew, a walki toczyły w dość widowiskowy sposób, pobrzmiewała w tym liryczna delikatność, a zarazem pewną taką dojrzałość, widoczną w wyczuciu z jakim serwowane są wątki czy różnorodne sceny.

 

Jak to może się nie podobać? Urok, akcja, ciekawy klimat, do tego humor i, oczywiście, kilka zagadek, które podsycają czytelniczą ciekawość. Z jednej strony wydaje się, że to wszystko jest tak oniryczne, że niemalże powierzchowne, z drugiej zapada w pamięć i pozostaje z czytelnikiem na dłużej. Owszem, w przerwach między kolejnymi tomami zapomina się sporo akcji – ja przynajmniej tak mam – wciąż pamiętam wiele konkretnych momentów, do których chętnie bym wrócił i pewnie wrócę.

 

Do tego dochodzi tradycyjnie świetna szata graficzna, delikatna, zwiewna, kobieca wręcz, bym powiedział, ale świetnie pasująca do mangi. Bo potrafi oddać jej ulotność i dynamikę, oferuje urok i wiele detali, jak choćby w przypadku dziwnie, ale dobrze do tego świata zaprojektowanych strojów czy ogólnego designu postaci. No i jest też dobre wydanie, ale że to standard, nadmieniam jedynie mimochodem.

 

A na koniec tradycyjnie ze swej strony polecam, bo bawię się z „Karnevalem" znakomicie. Czasem lepiej, czasem gorzej, zawsze jednak na poziomie. Kto lubi taką kobiecą fantastykę, na pewno się nie zawiedzie.

 

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.



Komentarze