„Karneval” wciąż żyje i ma się dobrze. Czekanie na
kolejne tomiki trochę zajmuje, ale seria coraz powraca i daje czytelnikom to,
do czego ich przyzwyczaiła. A że to jest jak zwykle świetne, balansujące na
granicy mang kobiecych i męskich, gdzie urok spotyka się z akcją, kobieca delikatność
z silniejszymi akcentami w sam raz dla facetów. A wszystko to w dobrej, pełnej
zagadek opowieści SF, która ma w sobie coś leniwego i przyjemnego.
Walka Cyrku z Kafuką trwa. Tym razem jednak ci
pierwsi są w stanie odkryć przejście wroga i postanawiają je zinfiltrować.
Misją tą zajmują się Iva i Hirato, ale co wyniknie z ich działań?
Tymczasem akcja zagęszcza się, gdy Keshiki zleca
zabicie Naia. Wykrok ma wykonać Uro, ale Eleska podejmuje się ochrony Naia.
Zaczyna się walka o przetrwanie!
Po opisie tego tomiku można by sądzić, że tym razem
seria wskoczyła na bardziej męski poziom. Już tak zresztą bywało, bo cykl ten
niemal naprzemiennie miewał tomy bardziej delikatne i bardziej skupione na
akcji. Ten wydaje się należeć do tych drugich, ale zawsze coś w „Karnevalu”
sprawiało, że nawet gdy lała się krew, a walki toczyły w dość widowiskowy
sposób, pobrzmiewała w tym liryczna delikatność, a zarazem pewną taką
dojrzałość, widoczną w wyczuciu z jakim serwowane są wątki czy różnorodne
sceny.
Jak to może się nie podobać? Urok, akcja, ciekawy
klimat, do tego humor i, oczywiście, kilka zagadek, które podsycają czytelniczą
ciekawość. Z jednej strony wydaje się, że to wszystko jest tak oniryczne, że
niemalże powierzchowne, z drugiej zapada w pamięć i pozostaje z czytelnikiem na
dłużej. Owszem, w przerwach między kolejnymi tomami zapomina się sporo akcji –
ja przynajmniej tak mam – wciąż pamiętam wiele konkretnych momentów, do których
chętnie bym wrócił i pewnie wrócę.
Do tego dochodzi tradycyjnie świetna szata
graficzna, delikatna, zwiewna, kobieca wręcz, bym powiedział, ale świetnie
pasująca do mangi. Bo potrafi oddać jej ulotność i dynamikę, oferuje urok i
wiele detali, jak choćby w przypadku dziwnie, ale dobrze do tego świata zaprojektowanych
strojów czy ogólnego designu postaci. No i jest też dobre wydanie, ale że to
standard, nadmieniam jedynie mimochodem.
A na koniec tradycyjnie ze swej strony polecam, bo
bawię się z „Karnevalem" znakomicie. Czasem lepiej, czasem gorzej, zawsze
jednak na poziomie. Kto lubi taką kobiecą fantastykę, na pewno się nie
zawiedzie.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz