Trzeci tom „Ultimate
X-Men” to zarówno
ostatnia część stworzona przez scenarzystę Marka Millara, który nie tylko
przedefiniował przygody mutantów w ramach tej serii, ale też i uczynił z niej
wielki hit, jak i pierwszy xmenowy event w ramach tego cyklu. I aż szkoda, że
to już koniec jego pracy nad serię, bo „USM” w jego wykonaniu to iście rewelacyjny
komiks, łączący w sobie świetną, łatwo przyswajalną opowieść rozrywkową z czymś
ponad. A do tego jak świetnie wykonaną.
X-Men nie mają się już tak dobrze, jak kiedyś. Gdy
Magneto i jego bractwo wypowiadają ludziom drugą wielką wojnę, także Xavier i
jego uczniowie znajdują się na celowniku. Do akcji wkraczają więc Ultimates,
ale X-Men są przygotowani nawet na takie sytuacje. Czy jednak na pewno? W
Ultimates znajdują się tacy potężni herosi, jak Thor czy Kapitan Ameryka, a
mutanci to jedynie grupa nastolatków. Do tego Magneto też chętnie rozliczy się
z nimi… Zaczyna się prawdziwa wojna!
Millar to twórca, który nie robi nic na siłę.
Dlatego też nawet gdy przejmuje jakąś popularną serię, jak Spider-Man” czy
„Wolverine”, zamiast eksploatować temat jak najdłużej i chwalić się długością
pracy nad danym tytułem, tworzy jedną bądź kilka świetnych opowieści, na które
ma pomysły i rusza dalej, zajmować się następnymi bohaterami i fabułami. W
świecie Ultimate spędził sporo czasu, tworząc zarówno wyśmienitą
reinterpretację Avengers w „Ultimates” (łącznie 26 zeszytów i jeden annual),
„Ultimate Fantastic Four” (32 zeszyty plus annual), miniserię „Ultimate Vision”
czy cztery miniserie z Ultimate Avengers. Jeśli chodzi o „Ultimate X-Men”, spod
jego ręki wyszły 33 zeszyty i czteroczęściowy event „Ultimate War” zawarty w
tym tomie. I wyszły tak dobrze, że pierwsze sześć zeszytów cyklu znalazło się
na liście stu najlepszych komiksów wg „Wizarda”, a kolejne historie, w tym te
zawarte w niniejszym tomie, utrzymały ten znakomity poziom.
Zabawa jak zwykle jest tu przednia. Po odtworzeniu
według własnych standardów „Sagi Mrocznej Phoenix”, Millar bierze na warsztat
kolejne starcie z Magneto. Starcie jeszcze bardziej dynamiczne i destrukcyjne,
a chociaż treść skierowana jest do nastolatków, mamy tu więcej dojrzałości, niż
w przypadku podobnych tytułów. Nic w tym, jednak dziwnego, Millar nie chciał tworzyć
opowieści dla młodych, celował bardziej w target, którego serca kupił serial
„Buffy”, chcąc by elementy dla dorosłych współgrały w młodzieżowymi bez
podnoszenia kategorii wiekowej całości. Nie zapomniał przy tym o przesłaniu, wyciśnięciu,
co najlepsze ze zgranych motywów, satyrze i świetnie nakreślonych postaciach, z
ust których słyszymy przekonujące, żywe dialogi.
I mamy też udaną szatę graficzną. Takich porażek, jak rysunki Kaare Andrewsa z poprzedniego tomu tu nie ma, jest za to świetna w swej cartoonowości kreska Bachalo i równie dobre prace Kuberta. Ogląda się to wszystko przyjemnie, jest dynamiczne i przy okazji nastrojowe. Tak samo, jak cały ten tom. Kto zatem lubią dobre superhero, komiksy Millara albo X-Men, koniecznie powinien sięgnąć po ten, jak i pozostałe tomy. Świetna zabawa gwarantowana.
Komentarze
Prześlij komentarz