„Atelier spiczastych kapeluszy” to seria, która z
miejsca kupiła serca czytelników i zachwyciła ich na wielu polach. I chociaż
nie jest serią idealną, zachwyca nadal, z tomu na tom coraz bardziej wciągając
w swój niesamowity świat i przygody. A przede wszystkim jak genialną oferuje
szatę graficzną!
Koko i jej przyjaciółki powracają wreszcie do
atelier. Jednak czy po wydarzeniach w Wielkim Audytorium będą miały trochę
spokoju? Nic bardziej mylnego, bo oto Tartar chce ich pomocy w prowadzeniu
stosika podczas Festynu Srebrnej Nocy. A jest to nie lada okazja, bo na święto to
zjawią się czarodzieje z całego świata! Jak potoczy się Festyn? I co czeka na
nim naszych bohaterów?
Lubić fantasy i nie lubić „Atelier spiczastych
kapeluszy”? Tak się chyba nie da. Co prawda różne są odmiany tej gałęzi
fantastyki, a manga Kamome Shirahamy reprezentuje konkretny jej odłam, ale nie
zmienia to faktu, że świetne wykonanie gwarantuje tak doskonałą rozrywkę, że
czytelnik zapomina o swoich preferencjach gatunkowych i po prostu pozwala
mandze, a zatem i autorce, dać się porwać i świetnie bawić.
W porządku, ale z jaką fantastyką konkretnie mamy
tu do czynienia? Powiedziałbym, że młodzieżową, ale dojrzałą, łagodną, bo
pozbawioną i nadmiernej przemocy, i lejącej się krwi i erotyki także, a zarazem
znakomicie poprowadzonej, ze świetną, ale niespieszną akcją, dobrymi pomysłami
i postaciami, których nie sposób nie lubić. Wszystko tu jest lekkie i zwiewne,
proste, delikatne wręcz, a jednak oferuje udany klimat rodem z europejskich
(także jeśli chodzi o realia) opowieści fantasy i magii, smokach i młodych
osobach szkolących się w magicznym fachu.
Ale nawet jeśli treść nie jest dla Was, bo na pewno
znajdą się i tacy czytelnicy, ilustracje, jakie czekają na odbiorców w „Atelier
spiczastych kapeluszy” są absolutnie rewelacyjne. Na pierwszy rzut oka autorka serwuje
nam dość proste prace, pozbawione nadmiaru czerni i rastrów, ale to tylko
pozory. Kiedy ogląda się tą mangę, trudno nie zachwycić się kunsztem
ilustratorki. Dużo tu realizmu, dużo detali i dynamiki, a przede wszystkim
poraża nas ogrom wyobraźni. Świat jest przekonujący i rzeczywisty, postacie i
ich mimika znakomicie oddają ich charaktery i uczucia, a do tego nie brak
przecież popisów fantazyjnych pomysłów autorki, z takim talentem przelewanych
na papier.
Reasumując, naprawdę warto. Może i „Atelier
spiczastych kapeluszy” nie przełamuje schematu typowego dla opowieści fantasy,
jednak nie tylko idealnie się weń wpasowuje, ale i po mistrzowsku wykorzystuje.
Dlatego spośród wydawanych na polskim rynku mang – i ogólnie serii fantasty –
ta jest jedną z najlepszych.
Mangę kupicie tutaj:
Komentarze
Prześlij komentarz