Om – Piotr Nowacki (ilustracje dodatkowe: Łukasz Mazur, Tomasz Lew Leśniak, Michał Śledziński, Berenika Kołomycka, Marcin Podolec)
„Om”, komiks Piotra Nowackiego swego czasu
rozdawany na festiwalu komiksowym, powraca w nowym, zmienionym wydaniu. I, jak
wszystkie komiksy Nowackiego, którego możecie pamiętać choćby z przygód Misia
Zbysia, także ten to sympatyczna i dynamiczna historia familijna. Tym lepsza,
że stworzona z gościnnym udziałem gwiazd polskiego komiksu.
Om lubi jeść. A jedząc wydaje dźwięk, który stał
się jego imieniem. Nic w tym dziwnego, skoro należy do stworzeń dosłownie
pożerających wszystko, co im się trafi. Bywa. Teraz Om wyrusza w podróż, a jak
wiadomo podróże bywają zarówno niebezpieczne, nieprzewidywalne, pełne przygód,
jak i szalone. O, co zaczyna się w domku na drzewie, wiedzie aż na dno oceanu i
jeszcze dalej. Ale po co to wszystko? I czym się skończy?
Wesoły, uroczy i ciepły komiks, który śmiało można
by określić mianem familijnej historii obrazkowej. Piotr Nowacki po raz kolejny
pokazuje tym niewielkim komiksem, że ma wyobraźnię i potrafi zrobić, coś
ujmującego. Niepozornego, bardzo prostego, bo przecież skierowanego do dzieci,
a przy okazji po raz kolejny zupełnie niemego, ale jednak wartego poznania,
mającego swój urok i klimat, do czego przyłożyli się też tacy artyści, jak
Śledziu, Leśniak czy Podolec, którzy na potrzeby tej edycji przerobili oryginalne
splashpage’e według własnej wrażliwości artystycznej.
Treść to absurdalna, cartoonowa opowieść, która
zabiera swojego bohatera w najróżniejsze miejsca. Czy to ziemia, czy woda, czy Om,
jak niegdyś bohater innego komiksu autora, Moe wikła się w sytuacje, w których absurdalny
humor i szaleństwo zdarzeń towarzyszą mu na każdym kroku. Całość jest jednak
przede wszystkim bardzo ciepła i bardzo przyjemna. I, jak zawsze u Nowackiego,
mnóstwo jest tu, dziecięcej fascynacji światem i niezwykłościami czającymi się przecież
wszędzie wokół czego dorośli zdają się już nie dostrzegać.
Jeśli zaś chodzi o ilustracje, są typowe dla
Nowackiego. Proste, cartoonowe, z bohaterami zawsze ukazanymi z profilu, z tłem
pozbawionym trzeciego wymiaru… Mają swój urok, choć nie każdego one kupią,
szczególnie że na ich tle prace gościnnych artystów wypadają lepiej, ale i tak
jest nieźle. Zresztą na tych ilustracjach spoczywa cała odpowiedzialność za
fabułę. Muszą przecież bez słów oddać emocje, treść, wypowiedzi nawet. I Nowacki
nie zawodzi także na tym polu, w swojej estetyce oddając wszystko to, co
oddania wymaga.
Nie czytaliście, a szukacie kolejnego komiksu dla
dzieci, sięgnijcie, szczególnie jeśli Wasze pociechy lubią „Misia Zbysia”. „Om”
się im spodoba. Tak samo, jak każdemu, kto lubi rodzime opowieści familijne.
Dziękuję wydawnictwu Kultura Gniewu za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz