Detektyw Miś Zbyś na tropie #7: Czemu pani się uparła, żeby spotkać dinozaura? – Maciej Jasiński, Piotr Nowacki

MIŚ ZBYŚ NA TROPIE DINOZAURÓW

 

Kolejny tomik „Detektywa Misia Zbysia na tropie” pojawił się właśnie na polskim rynku. I cóż właściwie można w tym miejscu powiedzieć, jak nie to, że jest to jeszcze jedna porcja tej samej zabawy dla najmłodszych. Zabawy jak zawsze udanej, choć nieskomplikowanej.

 

Co prawda poprzednią sprawę, czyli śledztwo odnośnie bałaganu w mieście, udało się rozwiązać, to jej skutki wciąż są odczuwalne dla naszych bohaterów, czyli detektywa Misia Zbysia i jego pomocnika borsuka Mruka. Bo kiedy tylko wrócili do swojego biura, okazało się, że w walizce czeka na nich… mały dinozaur, który szuka swojej mamy. Zbyś postanawia zaangażować się w tą sprawę i tak nasi bohaterowie dają się rzucić w wir kolejnego śledztwa!

Pierwszym jego etapem ma być udanie się w odwiedziny do burmistrza, którego żona winna była całego poprzedniego zamieszania. Ale już tu czekają na nich pierwsze problemy. To jednak jedynie początek. Co będzie, kiedy detektywi sami zostaną aresztowani? I co czeka ich, gdy wreszcie dotrą do celu swojej podróży?

 

Dzieci uwielbiają dinozaury,. Chyba nikomu nie trzeba o tym mówić. Co prawda może już nigdy nie doczekamy się takiej mody na prehistoryczne gady, jaka wybuchła w połowie lat 90. XX wieku za sprawą „Parku jurajskiego” Stevena Spielberga, ale też i nigdy młodzi – i nie tylko – ludzie nie przestaną nimi interesować. Bo jak wielkie, wymarłe stworzenia, których żaden człowiek nie widział na oczy, mogą nie fascynować? To temat, który nigdy się nie zestarzeje, dlatego też dobrze sprawdził się w „Misiu Zbysiu”.

 

Oczywiście Jasiński i Nowacki podchodzą do niego w specyficzny sposób. Fajtłapowaci bohaterowie nie mogą zostać osadzeni w poważnej czy złożonej fabule i nie zostają. To, co dostajemy, to prosty miks humoru, dziecięcej naiwności i uroku. Jest tu zagadka, jest akcja, ważniejsza jest jednak dobra zabawa. Nie wiem, czy twórcy wykalkulowali swoją opowieść, czy po prostu wracają do tego, co sami lubili, jako dzieci, ale wychodzi im to naprawdę nieźle. Owszem, z perspektywy starszego czytelnika całość nie jest tak atrakcyjna, ale dzieciom z pewnością przypadnie do gustu.

 


Także graficznie. Nowacki rysuje prosto, wyraźną kreską i bez nadmiaru szczegółów. Kadry są duże, najczęściej po dwa na stronę, często stosuje też splashpage’e i dwustronicowe plansze, a wszystko to pełne jest kolorowych stworzeń zaludniających równie barwnie oddany świat, gdzie niezwykłości egzystują obok tego, co zwyczajne. Ma to swój urok, jest miłe dla oka, a razem z dobrym, wydanie, ładnie prezentuje jako kompletna całość.

 

Czyli po prostu niezła propozycja dla młodych. Lekka, nieskomplikowana, przyjemna. Coś w sam raz na kilkanaście minut z komiksem w ręku.

 

Dziękuję wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.








Komentarze