Pogodynek wraca do akcji. Pierwszy tom serii był
naprawdę dobrą rozrywkową fantastyką, która pozwalała się zrelaksować i dobrze
zabawić. Dwójka jest jeszcze bardziej dynamiczna i widowiskowa. I trzyma
poziom, do jakiego już przywykliśmy w poprzednich zeszytach, więc ci, którym
podobała się jedynka, będą bardzo zadowoleni.
Prezenter pogody czy terrorysta, który wymordował
mieszkańców Ziemi? A czemu nie można być tym i tym. Nathan Bright co prawda nie
pamięta swoich czynów, ale nie oznacza to, że przeszłość daje o siebie
zapomnieć. Wręcz przeciwnie! Gdy polują na niego wszyscy, którzy tylko mogą
polować, Nathan będzie zmuszony wrócić… na Ziemię! Co go tutaj czeka?
Jak napisał w blurbie wydawca, Jody LeHeup i
Nathan Fox ponownie zapraszają na komiksowy blockbuster w najczystszej postaci
i trzeba przyznać, że w tych łowach tkwi więcej nawet, niż ziarno prawdy. Bo to
właśnie taki komiksowy odpowiednik kinowego hitu. Ma być akcja, ma być
rozrywka, nie musi być za wiele do myślenia, za to ma być zabawnie, widowiskowo
i przyjemnie. Mamy się śmiać, mamy kibicować bohaterom, może nawet przejmować
się ich losem. I mamy także dać się wciągnąć, może nie zaangażować, ale
wciągnąć na pewno.
I to oferuje nam „Weatherman”. Fabuła jest całkiem
ciekawa i interesująca. To nie wielkie dzieło, nie jest zaangażowane, nie jest
ambitne, ale nie o to przecież chodzi. Całość jest więc taka, jak być powinna,
lekka, prosta i przyjemna, nie zostawiająca miejsca na nudę i gwarantująca
dobrą zabawę wszystkim tym, którzy lubią fantastykę, a dokładniej science
fiction, połączone z akcją i puszczaniem oka do czytelnika. Wszystko, co tu
znajdziecie, jest znajome, popkulturowo utrwalone, że wręcz wyeksploatowane,
ale dobrze wykonane i równie dobrze bawiące.
Szata graficzna? Jest dokładnie taka, jak być
powinno. Co to właściwie oznacza? Że dostajemy rysunki proste, cartoonowe, ale
jednak takie właśnie powinny być. Ich prostota dobrze pasuje do lekkości
opowieści i jej widowiskowości. Jednocześnie ilustracje pozostają dostatecznie
realistyczne, nastrojowe i wpadające w oko. Typowo współczesne, gdzie właśnie
łatwo przyswajalny design jest najchętniej eksponowany w komiksach środka, ale wciąż
atrakcyjne. Nie brak w nim bowiem przyjemnej nuty brudu czy dobrze dobranego
koloru, który jednocześnie ma w sobie coś z nowoczesnych komiksów, jak i
estetyki dzieł z lat 80. XX wieku – czyli jest kolorowo, barwnie, ale w dziwny
sposób dobrze pasuje to do treści.
W ramach podsumowania, dla formalności dodam, że warto. To dobra seria SF, którą czyta się naprawdę przyjemnie. Nic wybitnego, ale nawet czystej rozrywki na takim poziomie nie ma na rynku wiele, więc warto poznać ten tytuł.
Komentarze
Prześlij komentarz