Wielki finał kolekcji komiksów Dona Rosy zbliża się
nieubłaganie. Już w grudniu czeka nas wydanie ostatniego tomu i będzie to
chwila zarówno ciesząca – w końcu dostaniemy komplet dzieł tego wybitnego
artysty – jak i pełna smutku, bo to przecież już koniec. A że każdy z albumów cyklu
był dziełem rewelacyjnym i w swojej kategorii niedoścignionym, żal będzie tym większy.
Póki co cieszmy się jednak dziewiątym tomem, który dostarcza nam niezapomnianych
przygód i tak samo zachwyca zarówno dzieci, jak i dorosłych.
W trakcie wycieczki do Meksyku Donald spotyka
swoich przyjaciół, co staje się początkiem niezwykłej przygody. W kolejnej
historii Donald dostaje od Sknerusa monetę, ale ta okazuje się niezwykle ważna
dla jego wujka. Odszukanie jej nie będzie jednak takie łatwe… Do tego
dowiadujemy się, jak Diodak zbudował swój pierwszy wynalazek, poznajemy wydarzenia
z Panamy z roku 1906, gdzie Sknerus spotkał się z Rooseveltem, a także
wyruszamy wraz z naszymi bohaterami na poszukiwania korony z czasów Kolumba!
Ten tom to kolejna porcja komiksów zarówno dobrze
znanych już na polskim rynku, jak i zupełnie nowych. Do tej drugiej kategorii
należy tytułowa opowieść, w której Rosa dopisuje ciąg dalszy do disnejowskiego
filmu animowanego z lat 40. XX wieku. To nie jedyna taka kontynuacja, jaką
znajdziecie na stronach albumu, bo mamy tu kolejne komiksy nawiązujące do prac
Carla Barksa, ojca Kaczek. A że jednocześnie na polskim rynku ukazuje się
czternasty już tom kolekcji barksowskich historii, w którym znajdziecie właśnie
historie, jakim hołd składa Rosa, chyba żaden fan Donalda, Sknersua i spółki,
nie będzie miał powodów do narzekań.
Wracając jednak do albumu, to jak zawsze mamy tutaj
mnóstwo przygód, humoru, satyry i świetnej zabawy. Rosa zabiera nas w podróż do
różnych miejsc świata czy punktów w historii, rozbudowując zarówno biografię
Sknerusa o kolejne rozdziały dodatkowe do jego dzieła życia, jak i jego
przygody. Puszcza oko do miłośników popkultury, bawi się historycznymi faktami
i ciekawostkami lepiej, niż Dan Brown w swoich książkach, a wszystko to skleja
w opowieści, jakich nie powstydziłaby się seria o Indianie Jonesie. Stawia
przede wszystkim na zabawę, jednak wymiar edukacyjny jego dzieł też pozostaje
wyraźny i wart docenienia.
Co istotne, Rosa wszystko to robi w taki sposób, że
zachwyca i dużych, i małych. Bo Rosa to wielkie dziecko, które pamięta, co
kochało w szczenięcych latach i odtwarza to z talentem, jakiego nie miał nikt
inny na polu disnejowskich komiksów, a jednocześnie jest dorosłym, który
chciałby nawet w swoim wieku bawić się tak, jak dziecko i tworzy historie pod
te oczekiwania. Dzięki temu mamy tu zarówno satyrę, komentarz społeczny i
historyczny, jak i żarty, które zrozumieją jedynie dorośli, z jednoczesnym
brakiem elementów niewłaściwych dla najmłodszych.
Efekt finalny, łącznie z rewelacyjnymi, dopracowanymi
w najdrobniejszych detalach ilustracjami i świetnym wydaniem, po prostu
zachwyca. I nieważne ile macie lat czy ile razy czytaliście już te historie –
ja odświeżałem je nieraz i zamierzam robić to nadal – zabawa zawsze jest tak
samo świetna. A cała ta seria to jedna z najlepszych publikacji na polskim
rynku – niezależnie czy rozpatrywać ją jako produkt familijny, czy nie.
Dziękuję wydawnictwu
Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz