Nowa seria od Non Stop Comics to propozycja o
intrygującym tytule: „Znajdujemy ich, gdy są już martwi”. Czy jednak z dobrym
tytułem idzie w parze dobra jakość? Nie zawsze tak bywa, ale tym razem tak, a
seria napisana przez Ala Ewinga to kawał przyzwoitej opowieści science fiction
dla miłośników gatunku.
Witajcie w świecie, gdzie ludzkość znalazła zwłoki
gigantycznych kosmicznych bogów. A skoro już znalazła… Cóż, takie bogactwo zasobów,
którym nie można dać się zmarnować. Dlatego istnieją załogi zajmujące się
pozyskiwaniem surowców z martwych bóstw, a wśród nich ta kapitana Malika, który
chce wykorzystać okazję do wyrwania się z tego miejsca i odnalezienia żywego
kosmicznego boga. Problem w tym, że pozostaje zaślepiony na niebezpieczeństwo,
jakie może się z tym wiązać i do czego może to doprowadzić…
Ala Ewinga, chociaż nie należy on od czołówki
scenarzystów komiksowych, chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Jeśli czytacie
wydawane na polskim rynku komiksy superhero, pewnie natknęliście się na jego
prace. Współtworzył bowiem zarówno przygody Avengers („Impas: Atak na Pleasant
Hill”, „Nie poddamy się”), jak i albumy pokroju „Thor i Loki: Dziesiąty świat”,
a ostatnio dał nam się poznać jako scenarzysta świetnej serii „Nieśmiertelny
Hulk”, jednej z najlepszych w obecnej ofercie „Marvel Fresh”. A teraz dostajemy
jego bardziej autorską serię – bardziej, bo wiele tu naleciałości z innych
komiksów, ale mimo to i tak dobrze wykonanych.
Cóż, pomysł z martwymi bogami nawet w komiksach nie
jest niczym odkrywczym. Zetknął się z nimi Lobo w jednej ze swoich walk z
Authority, a w Marvelu to już standard – mamy nawet planetę zrobioną z głowy
jednego z nich. Wciąż jednak jest to temat dający duże pole do popisu i
pobudzający wyobraźnie czytelników. I to właśnie wykorzystuje Al Ewing, snując
naprawdę udaną historię SF, gdzie nie brak tajemnicy, akcji, widowiskowych scen
i dobrego tempa. To nonszalancka, przyjemna opowieść, odwołująca się do klasyki
gatunku i estetyki kina lat 80. XX wieku – sporo jest takich serii w ofercie
Non Stop Comics, które korzeniami tkwią w popkulturze owej dekady, ale to jak
najbardziej ich plus.
Co prawda rysunki mogłyby być nieco lepsze, bo w
tych czasem za dużo jest komputerowych fajerwerków, ale nie na tyle, by
przestały być przyjemne w odbiorze. Zresztą na pewno znajdą się czytelnicy,
których urzeka, wszystko jest tu bowiem kwestią gustu. Tak czy inaczej jednak,
jeśli lubicie science fiction w klimatach kina nowej przygody, „Znajdujemy ich,
gdy są już martwi” to propozycja dla Was. Mająca swój własny charakter i
klimat, pełna sentymentów, ale nieskupiona jedynie na nich. i, jak na udaną fantastykę
przystało, potrafi pobudzić wyobraźnię.
Komentarze
Prześlij komentarz