Można uznać, że seria „Pamiętniki Wisienki”
dobiegła końca wraz z poprzednim tomem. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż
do opowiedzenia jest wiele i tak oto w ręce czytelników trafia tom poświęcony
naszej dzielnej bohaterce i Walentynowi. I, chociaż edytorsko album różni się
od poprzednich części, to wciąż ta sama stara dobra „Wisienka”, co zawsze.
Wisienka i Walentyn ruszają do akcji! Tym razem
celem będzie… spotkanie z kosmitami, którzy rozbili się na naszej planecie. Tak
przynajmniej widzą to nasi bohaterowie. Jednocześnie nadchodzi czas podróży i
bliższego poznania się obojga. A czym skończy się dla nich ta przygoda?
„Pamiętniki Wisienki” to była znakomita seria,
łącząca w sobie typowo dziecięce motywy – przyjaźń, wakacyjne czy zimowe
przygody, codzienne problemy itd. – z detektywistyczną stroną tej serii. Wisienka
bowiem fascynowała się – i fascynuje nadal – wszelkimi tajemnicami, we
wszystkim potrafiła znaleźć cos niezwykłego, a do tego jej własne życie skrywało
sekrety, z którymi musiała się uporać. A jej śledztwa wpływały też na życie
innych. I zawsze łączyło się to z masą emocji. I wszystko to, a nawet jeszcze
więcej, czeka na Was w tym tomie.
Co to właściwie znaczy, że jeszcze więcej? Choćby o
pewne fantastyczne czy może quasi-fantastyczne elementy, które dorzucają do
opowieści pewnej świeżości. Reszta jednak jest taka sama, jak dotąd i ma swój
urok, nawet jeśli czasem bywa naciągane czy odrobinę infantylne. Bo jak na
serię dla dzieci, „Pamiętniki Wisienki i Walentyna” są zadziwiająco udane, mają
swój klimat i ujmujący urok. Rzecz jest prosta, ale nie przesadnie, przygody
wciągają, bo są tak bliskie naszym codziennym sprawom, że łatwo jest uwierzyć,
iż podobne zagadki mogą czaić się tuż za rogiem, w naszym sąsiedztwie a
bohaterowie i ich problemy są nam bliskie, nawet jeśli tak, jak w tym tomie, bardziej niż na fabule, opowieść skupia się na psychologii postaci.
Do tego mamy tu masę sentymentów za dzieciństwem,
czyli czasami, kiedy rzeczywiście wszystko potrafiło być magiczne i tajemnice,
a całość wieńczy obowiązkowy morał, nauka wyciągnięta z wydarzeń i humor,
ciepło oraz urok. A wiele z tego serii zawdzięcza grafikom. Rysunki same w
sobie może i są proste, ale dzięki złożonej kolorystyce, która łącząc w sobie
współczesne komputerowe efekty z bardzo tradycyjnym podejściem, zyskuje bardzo
przyjemny look.
Słowem podsumowania, dobry tom dobrej serii. Aż
żal, że to już koniec. Co prawda ta część wydana jest w mniejszym formacie i
trochę pod tym względem odstaje od poprzednich tomów, ale i tak absolutnie wart
poznania i dołączenia do kolekcji.
Dziękuję wydawnictwu
Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz