Spider-Man kontra Mysterio - Stan Lee, Gerry Conway, Peter David, Dan Slott, Steve Ditko, Ross Andru, Todd Nauck, Marcos Martin, Javier Pulido

SPIDER-MAN W ŚWIECIE ILUZJI

 

Ten tom kolekcji „Wielkie Pojedynki” to zarazem nie lada gratka dla polskich miłośników Spider-Mana, jak i w pewnym sensie zawód. Gratka, bo niemal w całości składa się z komiksów po polsku dotąd nieznanych, zawód, bowiem historie te dostajemy bez szerszego kontekstu, który pozwoliłby nam lepiej je docenić. Dlatego poza samym omówieniem albumu chciałbym się tu przyjrzeć również owemu kontekstowi i wyjaśnić przy okazji po jakie historie wydane nad Wisłą warto sięgnąć, by pełniej cieszyć się lekturą.

 

Fabuła? Wszystko zaczyna się pojawieniem Mysterio i klasycznymi starciami z różnymi zbirami noszącymi kostium z bańką na głowie. Każdy z nich chce jednego: zająć się Spider-Manem tak, by doprowadzić go do szaleństwa swoimi sztuczkami. W tych klasycznych, naiwnych zeszytach, gdzie czasem Peter miewa nawet swój pajęczy samochód, trafić można na kilka ciekawych momentów. W szczególności, gdy na chwilę na scenie pojawia się zmarła Gwen, zwiastując rychły wówczas początek pierwszej „Sagi Klonów”. Jednocześnie zeszyty te pozwalają nam nie tylko poznać samego Mysterio, jego motywy i techniki, ale też i początki relacji Spider-Man, J. Jonah Jameson.

 

Ciekawiej fabularnie robi się potem, gdy dostajemy trzyczęściową opowieść „Nienawidzę tajemnicy” z czasów wydarzeń „Wojny domowej”. Peter wyjawił w mediach, że jest Spider-Manem i teraz ma kłopoty. Szkoła nie za bardzo ma ochotę trzymać go w swoich progach, bojąc się zagrożeń, jakie ściągnąć może na uczniów, a co gorsza placówkę atakuje Mysterio. A właściwie dwóch rywalizujących ze sobą bandytów noszących ten kostium. Jakby tego było mało na scenie pojawia się sam Quentin Beck, ten, który był pierwszy Mysterio, a jakiś czas temu odebrał sobie życie. Czyżby wrócił zza grobu? Na Petera czeka ostatnia misja jako pająka-nauczyciela…

Chociaż zeszyty te narysowane są absolutnie beznadziejnie i jedynie momentami mają do zaoferowania coś niezłego, o tyle fabuła jest udana. Nie daje nam jasnych odpowiedzi – na te czytelnicy musieli czekać latami, bo dopiero w wydawanym właśnie po polsku runie Spencera poznali prawdę o powrocie Quentina, jednak dowiadują się z tej historii całkiem sporo. A do tego mamy świetną akcję i widowiskowe starcia, pozwalające autorowi bawić się gatunkami i motywami.

 


Album wieńczy „Mysterioso” Dana Slotta, czyli historia, w której mafia wynajmuje Mysterio do swoich celów. Gdy w Nowym Jorku trwa wojna gangów między Maggią a Mr. Negativem, Spider-Man, Carlie i… wracająca z miesiąca miodowego ciotka May trafiają w sam środek intrygi, która przerośnie ich oczekiwania i postawi na ich drodze wiele osób, które dawno nie powinny już żyć. I chociaż fabuła ta kontynuuje wątki z zeszytów po polsku niestety niewydanych, robi to w sposób łatwy do zrozumienia nawet dla tych, którzy nie mają o nich pojęcia. Owszem, po wszystkim zostają rozgrzebane wątki i żal, że opowieść nie będzie miała w naszym kraju ciągu dalszego, ale i tak zapewnia udaną rozrywkę, momentami zabawną, z czarnym humorem, jaki w Pająku rzadko się spotyka i bardzo przyjemnymi, prostymi rysunkami z klasycznym zacięciem.

 


W skrócie, jeśli lubicie Spidera, to warto jest po ten tom sięgnąć. A co ze wspomnianym brakiem szerszego kontekstu? Najmocniej czuć to w „Nienawidzę tajemnicy”, która nie jest samodzielną opowieścią, a ciągiem dalszym długiej, snutej od dawna fabuły. Ale na szczęście po polsku mamy najważniejszych jej poprzedników – mowa tu o albumach „Daredevil: Diabeł stróż” i „Spider-Man/Czarna Kotka: Zło, które czynią ludzie” (a poprzedzić je możecie Wojną domową", by odkryć skąd tożsamość Petera znana jest wszystkim) – dla których stanowi udane domknięcie, wyjaśniające pewne aspekty. Jeśli więc zasiądziecie do lektury włączając obie te historie przed fabułą „Nienawidzę tajemnicy”, dostaniecie całkiem kompleksową opowieść o Mysterio. I kawał naprawdę udanej komiksowej jazdy bez trzymanki, gdzie dzieje się dużo, czasem tragicznie, ale zawsze na dobrym poziomie, a momentami nawet z przesłaniem. 

Komentarze