Deadpool: Czerń, biel i krew – Tom Taylor, Ed Brisson, James Stokoe, David Lapham, Maria Lapham, Karla Pacheco, Daniel Warren Johnson, Jay Baruchel, Frank Tieri, Stan Sakai, Christopher Yost, Sanshiro Kasama, Michael Allred, Phil Noto, Whilce Portacio, Rachelle Rosenberg, James Stokoe, Pete Woods, Leonard Kirk, Paco Medina, Federico Blee, Takashi Okazaki, Stan Sakai, Martin Coccolo, Mattia Iacono, Hikaru Uesugi, Laura Allred.

DEADPOOL CZARNO NA BIAŁYM (I WE KRWI)


Trzeci tom serii „Czerń, biel i krew” poświęcony został postaci Deadpoola. Postaci idealnie pasującej do tego typu dzieła, bardziej nawet niż jego poprzednicy. Bo i barwami wpasowuje się tu doskonale, i jego szalony, postmodernistyczny, czasem metafikcyjny styl nadawał się znakomicie do takiej różnorodnej tematycznie i graficznie antologii. I wyszło dobrze, momentami nawet bardzo, a każdy fan najemnika z nawijką będzie z albumu zadowolony.

 

Deadpool, szaleniec z czynnikiem gojącym, najemnik z nawijką, rzucający żartami morderca, który drażni czytelników, powraca. Tym razem w dwunastu historiach ukazujących różne aspekty jego postaci! Zakonnice i pingwiny? Mordercza zebra? Średniowieczni rycerze? Gościnni superbohaterowie i wrogowie? Będzie się działo!

 

Deadpool (Wade Wilson) to jeden z najbardziej szalonych bohaterów Marvela. Inspirowany postacią z konkurencyjnego DC Comics Deathstroke’a (Slade’a Wilsona), bardziej przypomina jednak prześmiewczych antybohaterów pokroju Lobo czy Maski. I, podobnie jak oni, burzy ścianę dzielącą czytelnika od komiksu, wciągając w metafikcyjną zabawę, gdzie mieszają się ze sobą gatunki, wydarzenia i właściwie wszystko, co tylko przyjdzie Wam do głowy. Nic zatem dziwnego, że Deadpool i krótkie formy się lubią. Czytaliście serię od Marvel Now wydawaną po polsku? To wiecie doskonale, że nie brakowało tam niewielkich objętościowo, różnorodnych historii. Dlatego liczyłem na tę antologię. I nie zawiodłem się.

 

Z poprzednimi tomami serii, ciekawymi przecież, różnie to bywało. Sam pomysł, zaczerpnięty znów od konkurencji, która wypuściła chociażby genialne zbiory „Batman: Black & White”, był niezły, z wykonaniem nie zawsze jednak tak dobrze to wyglądało. „Deadpool: Czerń, biel i krew” też równy poziomem nie jest, ale wypada lepiej, od swoich poprzedników. Pierwsze historyjki z tomu tego nie zwiastują, ale akcja szybko się rozkręca, a całość okazuje się dynamiczna, zabawna, nieźle pomyślana i odpowiednio krwawa. Bo Deadpool to przecież przede wszystkim humor i krew. Odkrywczym tu być ciężko, rzecz ma przede wszystkim bawić w bezkompromisowy i szalony, często niepoprawny politycznie sposób i to właśnie robi.

 


I robi dobrze, bo znakomita ekipa twórców nie pozwala nam się nudzić. Mamy tu zarówno artystów, których śmiało można uznać za kultowych dla Marvela (Whilce Portacio), mistrzów pokroju Stana Sakaia, który dał nam „Usagiego Yojimbo” czy współczesnych autorów na topie, jak Tom Taylor. Każdy z nich ma inne podejście i inną wrażliwość, ale o dziwo dobrze odnajdują się w „Deadpoolu”. Tak samo zresztą, jak liczni świetni artyści odpowiedzialni za szatę graficzną. Ta jest różnorodna, czasem realistyczna, czasem nie, wspomniany już Sakai nie wypada tu tak dobrze, jakby mógł – jego kreska sprawdza się bardziej w innych typach opowieści – ale i on nie zawodzi.

 

I nie zawodzi ten komiks. Rzecz dla fanów najemnika z nawijką, jak i nowych odbiorców, którzy mają ochotę poznać tego bohatera. Różnorodność i przystępność albumu sprawiają, że warto po niego sięgnąć.

Komentarze