„Tokyo Revengers” to jedna z tych mang, które
szczególnie trafiają w mój gust. I nie ważne czy jest wybitna, czy nie, czy to
coś więcej, czy tylko rozrywka, liczy się, że posiada elementy, które do mnie
mocno przemawiają. Ale ta seria to naprawdę kawał dobrego komiksu, który trafi
do miłośników pełnych akcji historii, jak i rozczulających romansów.
Takemichi stara się wygrać z czasem i pokonać
przyszłość. A może przeszłość? Tak czy inaczej, musi stać się głową Toman i sprowadzić
do gangu Bajiego. Ale kluczowe jest też pozbycie się Kisakiego, który niestety
jest winny wszystkiego, co się dzieje. Czy tym razem uda mu się uratować Hinę i
zrobić wszystko tak, jak powinien?
Chciałem powiedzieć, że manga dla faceta, powinna
być ostra, dynamiczna i pełna akcji, ale przecież nie tylko manga taka powinna
być. Teoretycznie oczywiście, stereotypowo, ale jednak, faceci, jeśli sięgają
po książki, to bardziej w takich właśnie klimatach. Jeśli oglądają kino, to głównie
kino akcji, sensacyjne i im podobne. Uogólnienie? Być może, ale każdy typowy
facet, jakiego znałem, to był właśnie taki samczy typ wpasowując się w ten
schemat więcej niż idealnie. Ja nigdy do tego wzoru nie pasowałem, zawsze
szedłem inną drogą, a manga „Tokyo Revengers” całkiem podobną przemierza
ścieżkę.
Nie twierdzę, że nigdy nie lubiłem kina akcji, bo
lubiłem, ale musiało być ono dobre. Ale zawsze bardziej ceniłem uczucia i
emocje. A „Tokyo Revengers” właśnie tego wszystkiego mi, a właściwie nam
dostarcza. Bo mamy tu fabułę, gdzie szybkie tempo łączy się z fantastyka,
opowieścią o gangach, walkach i śmierci, a jednocześnie to historia pełna miłości,
która jest głównym motorem napędowym działań. A i innych emocji i wzruszeń
także tu nie brakuje, bo akurat seria ta właśnie takim emocjonalnym podejściem
stoi.
Ale nie można też zapomnieć o iście kryminalnej
zagadce. Bohater za każdym razem ma coś do naprawienia, coś do powstrzymania i
krok po kroku próbuje dojść do tego, jak to się może wydarzyć i co ma zrobić,
by temu zapobiec. A zapobiegać jest czemu, na brak roboty bohater nie ma co narzekać,
a my nie możemy się nudzić ani przez chwilę. Tym bardziej, że tempo jest tu
naprawdę bardzo dobre, nie ma dłużyzn, a to, co mogło być po prostu powtórką z
rozrywki, bo właściwie wciąż dostajemy ten sam schemat, broni się znakomicie.
Trzeba coś jeszcze dodawać? Chyba tylko, że „Tokyo
Revnegers” jest też znakomicie zilustrowane. Wyrazista kreska, zapamiętywalni bohaterowie,
dopracowane tła, świetny klimat… Nic tylko czytać. Naprawdę znakomita manga,
oferująca i emocjonującą akcję, i poruszające wątki obyczajowo-romantyczne.
Dziękuję wydawnictwu Waneko
za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz