DC Comics: Pokolenia – Dan Jurgens, Robert Venditti, Andy Schmidt, Ivan Reis, Bryan Hitch, Yanick Paquette
Twórcy komiksowi znów to zrobili. Co takiego?
Jeszcze jedną wariację na temat zagrożenia dla wszystkiego, z którym zmierzyć
muszą się herosi z różnych rzeczywistości / czasów. Takich historii była już
cała masa, lepszych, gorszych, po co nam jeszcze jedna? Jeśli dobra, czemu nie.
A ta jest całkiem dobra i po lekturze mogę powiedzieć, że miło było zanurzyć
się w ten świat.
Gdy struktura czasu ulega naruszeniu, może przestać
istnieć nie tylko, co jest, ale też co już było i co dopiero miało nadejść. Tego
chce Dominus, ale połączone siły herosów z różnych czasów mogą go powstrzymać. Tylko
czy im się to uda?
Po serii komiksów z alternatywnymi światami, wykręconymi
wersjami bohaterów i tym podobnymi cudami, mam już przesyt tematu i szczerze
powiedziawszy trochę dość tego wszystkiego. Bo ile razy można odświeżać ten
kotlet, który już parę dekad temu zarobiony był z niezbyt świeżego mięsa, a
przez lata jego jakość jeszcze spadła? Na szczęście „Pokolenia” to nie do końca
to, bo tu siły łączą herosi z różnych czasów. Przypomina mi to trochę
analogiczny nawet tytułem komiks Marvela „Pokolenia”, w którym stawka może i
była mniejsza, bo ograniczona do prywatnego postrzegania superbohaterstwa
poszczególnych herosów, ale treść mocno zbliżona. Zresztą herosi z różnych
okresów i w DC już walczyli ramię w ramię, choćby w „Kryzysie na Nieskończonych
Ziemiach”. I jakby tego nie tłumaczyć, pochodzili i z Dzikiego Zachodu, i z
czasów drugiej wojny światowej i innych okresów także.
W „Pokoleniach” to, co w tych wyżej wymienionych
komiksach było ledwie tłem, staje się sednem opowieści. Bo nie oszukujmy się,
bardziej od tego, czy herosom się uda – bo uda – i co z tego wyniknie (wiadomo
co), interesuje nas zestawienie dawnego z nowym. Pomieszanie z poplątaniem epok
i estetyk, zabawa tym wszystkim. Chronologia? Ta w DC jest od lat poplątana do
granic, a jeszcze mocniej namieszały w niej takie opowieści, jak „Zegar
zagłady”, których kanon bywa poddawany w wątpliwość, ale co z tego – bez nich
sporo rzeczy w „Pokoleniach” nie miałoby sensu, więc warto najpierw zanurzyć
się choćby w „Zegar” właśnie. A warto też ze względu na jego jakości, ale to
już temat na inną bajkę.
Dobra akcja, sporo bohaterów, zabawa sentymentami i
udana szata graficzna, która bywa zarówno bardziej realistyczna i nastrojowa,
dopracowana i pełna detali, jak i oldschoolowy i prosta, dobrze oddając
estetykę różnych okresów komiksowego świata, gwarantują komiks udany. Może wtórny,
może skierowany stricte do fanów – bo niby nowy czytelnik też się tu nie zgubi,
ale jednak wyłapywanie wszystkich tych smaczków i nawiązań to jednak najlepsze,
co rzecz ma do zaoferowania – ale i tak jako rozrywka przyjemny i wart
poznania.
Dziękuję wydawnictwu Egmont
za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz