Ten komiks miał pecha ukazać się na polskim rynku
jednocześnie z albumem „Harley Quinn: Piękna katastrofa”. Bo chociaż oba należą
do tej samej linii wydawniczej, skierowanej do nastolatków 13+, dzieli je spora
różnica poziomów. Nie oszukujmy się, „Zaginione wesołe miasteczko” na tle
przygód Harley wypada po prostu blado. Jednak oceniając ten komiks w oderwaniu
od tego wszystkiego, to wciąż kawał niezłej powieści graficznej dla młodzieży,
po którą warto jest sięgnąć.
Latający Graysonowie, rodzina akrobatów, to
właściwie jedyna atrakcja cyrku Haly’ego. Ale Dick, nastoletni członek rodziny,
nie do końca jest zadowolony z takiego życia. Nudne zajęcie, brak wakacji,
jakie by chciał i coraz mniej liczni klienci sprawiają, że w chłopaku zaczyna
zachodzić zmiana. Gdy w okolicy na dodatek otwiera się Zaginione Wesołe
Miasteczko, wszystko może się zmienić. To tam garną tłumy i to tam ciągnie też
Dicka. A miejsce skrywa swoje mroczne tajemnice nie z tego świata. Na chłopaka
czeka podjęcie decyzji, która zaważy na całej przyszłości i jego, i
najbliższych mu osób…
„Robin: Rok pierwszy” raz jeszcze? Tak, ale nie do końca.
O ile album o takim tytule przybliżał nam początki działalności tytułowego
bohatera, o tyle tan pokazuje, co działo się przed. Bo zanim Dick został
Robinem, był Graysonem, cyrkowcem. A zanim ukształtowała go trauma, jaka
pchnęła go na drogę walki ze zbrodnią u boku Batmana, kształtowało go właśnie
cyrkowe życie, jego pasje i rozdarcie, jakiego jesteśmy świadkami w tym tomie.
Owszem, wszystko to ma spory potencjał, ale że jest skierowane do nastolatków,
potencjał ów nie zostaje w pełni wykorzystany.
Co w takim razie dostajemy? Prostą, ale sympatyczną
opowieść dla młodzieży, która od czytelnika nic nie wymaga. Nie musi więc znać
losów postaci, wszystko tu opowiedziane jest od początku, nie musi też mieć
jakiejkolwiek wiedzy o uniwersum, bo ten tom, jak i cała seria „13+” skupiona
jest na danych postaciach i ich żywotach, najczęściej alternatywnych zresztą,
więc unikająca wpływu uniwersum na nie i sama na to uniwersum też niewpływająca.
Co jest plusem. Czytelnik w tym wypadku nie musi też za bardzo myśleć, bo
wszystko jest bardzo nieskomplikowane, co dla młodzieży, nastawionej na iście
filmowy odbiór historii obrazkowych to z pewnością zaleta, ale z perspektywy dojrzalszego
czytelnika, czuje się pewne braki.
Ogólnie jednak to sprawna opowieść środka dla
młodzieży. Oparta na sprawdzonym schemacie, poruszająca tematy dla docelowego
czytelnika ważne, a na pewno znajome, prosto narysowana, jest całkiem przyjemną
lekturą. Ale brakuje tu trochę artyzmu znanego z tomu o Harley Quinn.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz