Ku twej wieczności #15 - Yoshitoki Oima

KU ATAKOWI

 

„Ku twej wieczności” to taka specyficzna seria, która przeszła niemałą metamorfozę. Od przygodowej, depresyjnej opowieści fantasy, po coś, co można określić miksem urban fantasy i okruchów życia, ze szkołą w tle. Dziwne? Ale jakże udane, jeszcze lepsze po tej osobliwej zmianie gatunkowej i zapewniające naprawdę dobrą rozrywką z nutą czegoś ponad.

 

Pora dowiedzieć się więcej o Hirotoshim, który nie zna jeszcze prawdy o Mimori. A tymczasem powoli zbliża się atak…

 

Z popularnymi seriami tak już bywa, że się nie zmieniają. Bo nikt nie chce ryzykować, każdy woli brnąć w sprawdzone już schematy i odtwarzanie tego, czego chcą wszyscy. Tym bardziej, gdy manga jest też ceniona. A „Ku twej wieczności” jest i popularna, i ceniona. Pierwszy tomik wskoczył na 17 pozycję najlepiej sprzedających się, a sama autorka zgarnęła za serię m.in. Daruma de la Meilleure Nouvelle Série i Best Shōnen Manga. Podobnych wyróżnień można by mnożyć, sporo tego było, ale wgląd już mamy. Chodzi o to, że „Wieczność” nie miała powodu się zmieniać, mogła trwać w tym, jaka była na początku, tym bardziej, że autorka nie raz serwowała nam po prostu powielanie tych swoich motywów. Ale zmieniła się. I wyszło to jej na dobre.

 

No i w tym tomiku trwa to w najlepsze. Oczywiście stare motywy nie zniknęły. Jest cała ta walka z wrogami, są niezwykłości, jest akcja, ale czasy się zmieniły, Oima sięgnęła po szkolne wątki – rzeczy, które tak doskonale wyszły jej w „Kształcie twojego głosu”, choć nie uderza tu w tak dramatyczno-emocjonalne tony i serwuje nam miks wszystkiego tym, czym ta seria traktująca przecież o podróży przez wieku bytu nieśmiertelnego, być powinna. A przy okazji zachęca do odkrycia, co będzie dalej, bo myślę, że na takiej bliskiej nam rzeczywistości nie poprzestanie.

 


Wciąż jednak najlepsze pozostają tu ilustracje. Bo kto, jak kto, ale Oima potrafi moim oczom zrobić dobrze. Ten jej charakterystyczny styl, z mocno ciosanymi konturami, w połączeniu z dbałością o detale i dopracowaniem, po prostu w oko wpada. Buduje świetny klimat, świetnie oddaje i fantastykę, i realizm, a jednocześnie tak zwyczajnie, tak po prostu, ma w sobie to coś.

 


Świetna rzecz. Fabularnie wolę „Kształt twego głosu”, bo mocniej trąca coś we mnie, coś tam porusza i emocjonuje, ale i „Ku twej wieczności” dostarcza mi rozrywki na poziomie, na jaką liczę. Coś, co ma w sobie też pewną nutę zadumy, a czasem potrafi skierować nasze myśli ku nieco wyższym, niż tylko czysta, prosta rozrywka tematom.

 

Mangę kupicie tutaj:




Komentarze