Asteriks #7: Asteriks u Brytów – René Goscinny, Albert Uderzo

BRYTANIA STAWIA OPÓR

 

Dawno nie było wznowień „Asteriksa”? No to teraz znów są. Przy poprzednich kilku rzutach Egmont zdołał przypomnieć nam niemal wszystkie tomy – niemal, a w tej niewielkiej luce, jaka wówczas została, kryło się kilka kultowych, wielkich albumów pisanych przez Goscinnego. Więc przyszedł na nie czas, a wśród nich perełka, jaką niewątpliwie jest „Asteriks u Brytów” – jeden z najlepszych albumów serii, ponadczasowy i doskonały, jak pozostałe legendy Goscinnego, ale jeszcze lepiej wykorzystujący potencjał serii.

 

Podbój Juliusza Cezara trwa. Tym razem jego celem staje się Brytania, którą udaje mu się łatwo zdobyć, atakując w czas weekendowego wypoczynku. Ale jedna wioska, Cantium, opiera się najeźdźcy i… I w końcu dociera do momentu, w który, tego oporu stawiać już dłużej nie będzie mogła. Potrzebna jest pomoc. Pomoc… dzielnych Galów oczywiście! Ale najpierw trzeba ich tu sprowadzić, a to nie będzie wcale takie łatwe!

 

Pewnie pamiętacie film „Asteriks i Obeliks: W służbie Jej Królewskiej Mości”. Bo jak tu zapomnieć tę jedną z najlepszych ekranizacji komiksów europejskich w dziejach (obok „Asteriks i Obeliks: Misja Kaleopatra”), która zachwycała i zachwyca nadal humorem, satyrą, szaleństwem i niezapomnianymi tekstami. Pomysłami zresztą też. A te pomysły w obu przypadkach były tymi, które René Goscinny zastosował już w latach 60. XX wieku w swoich komiksach. Twórcy filmowi jedynie nieco je rozbudowali i posplatali – bo ten film to w równej mierze „Asteriks u Brytów” co „Asteriks i Normanowie”. Oba świetne, oba niezapomniane. I w ogóle wszystko co najlepsze. Bo takie już są te przygody dzielnych Galów, szczególnie te z wczesnego etapu – wszystkim, co najlepsze w takim familijnym europejskim komiksie środka.

 


A wszystko z prostej przyczyny, o której przy jej omawianiu pisałem nieraz i nieraz powtórzę, bo to sedno: seria genialna jest w swej prostocie. I może to frazes, ale jednocześnie po prostu taka jest prawda. René Goscinny, który w swojej karierze stworzył wiele wielkich i kultowych opowieści („Lucky Luke”, „Iznogud” czy „Mikołajek” to tylko niektóre z nich), w „Asteriksie” wspina się na wyżyny swojego talentu, dzięki czemu opowieść jest tak doskonała. Może bardziej czuł te cykl, może bardziej leżała mu ta tematyka, a może bardziej leży mnie? Nieważne, ważne, że jest doskonale, co zresztą potwierdzają wszyscy czytelnicy, jacy z cyklem się zetknęli. Bo wciąga tu wszystko, zarówno te świetne przygody, które autentycznie angażują, jak i doskonały humor bawiący, jak niewiele innych (humor, w którym mamy też miejsce na wiecznie aktualną satyrę). No a jest wreszcie także i inteligentna zabawa historycznymi ciekawostkami, stereotypami czy motywami. Super jest, tak po prostu.

 


Graficznie jak najbardziej też. Klasyka europejskiego komiksu nigdy nie jest źle narysowana, choć nie zawsze jest też doskonała (wczesny „Lucky Luke” chociażby), ale „Asteriks” i tak pozostaje jednym z najlepszych. Najbardziej z nich złożony w swej prostocie (także na polu kolorystycznym), z miejsca wpada w oko i jakoś tak wszystko doskonale tu wygląda i przyciąga. Jak cała ta seria. Nie macie na półce? Bierzcie w ciemno, bo wznowienie „Asteriksa u Brytów”, które pojawiło się w ofercie księgarnia TaniaKsiazka.pl to rzecz, jakiej przegapić po prostu nie warto.

 

Sprawdźcie też inne komiksy i nowości w księgarni TaniaKsiazka.pl.




Komentarze