Blue Period #8 – Tsubasa Yamaguchi

SZTUKI STUDIOWANIE

 

Można mówić, że to rzecz o systemie szkolnictwa i o artyzmie. Można mówić, że mamy tu do czynienia z serią o bezwzględności świata szkolnego i artystycznego. Ale dla mnie „Blue Period” to nadal taka techniczna niemalże seria. Jakby połączył pamiętnik, takie studenckie wspominki, z pewnym niemalże podręcznikowym zacięciem. Dziwne, być może, ale jest w tym coś, co mnie kupuje i sprawia, że chętnie tu wracam.

 

Yatora dostał się na Tokijski Uniwersytet Sztuki i… Właśnie, jak teraz wygląda jego życie? Przede wszystkim ma problemy z motywacją, a robota w postaci pejzażu czeka. Jednocześnie zbliża się też przerwa w nauce, ale o odpoczynku nikt nie myśli, bo zbliża się też festiwal sztuki, który wymaga masy przygotowań…

 

Ósmy tom to konsekwentne rozwijanie artystycznej edukacji. I konsekwentne pokazywanie nam artystyczno-studenckiej zwyczajności, codzienności, takiego życia, gdzie pasja zderza się z murem szarej rzeczywistości, gdzie talent i zamiłowanie to właściwie kwestie drugorzędne, bo zawsze znajdzie się od ciebie ktoś lepszy, ktoś kto kochał to dłużej od ciebie, a i wytrwałością, pracowitością…  I tak jest w tej serii. Ale bohater się nie poddaje, walczy o swoje, a my mu w tym towarzyszymy.

 

I poznajemy coraz bardziej ten kolorowy, barwny, szalony świat. Świat, w którym bywa ciężko, bywa bezlitośnie, brutalnie, ale jednocześnie z nadzieją, z pasją, z zabawą, czasem z humorem. Nie jest to manga, gdzie dzieje się dużo i szybko. Sporo się dzieje, to fakt, ale wszystko w obrębie jednego właściwie tematu, więcej tu rozmawiania, tłumaczenia, wyjaśniania, więcej takiej zwyczajności, gdzie dramaty są, ale to takie dramaty bez epickiego rozmachu. Wszystko skupione na bohaterach, na ich życiu. Jeśli są to zmagania, to nie mają gigantycznego znaczenia, ale swoje na polu emocjonalnym robią.

 


A skoro to manga o tworzeniu, to ważna, wręcz wyjątkowo ważna, jest tu szata graficzna. A, jak wspominałem nieraz, „Blue Period” jest na tym polu całkiem udany, bardziej wymagający niż typowe mangi środka. Kreska jest dopracowana, ale zarazem specyficzna. Strony serii, czasem bardziej, czasem mnie, zapełniane są dodatkowo pracami innych artystów, jako dziełami bohaterów historii, a wszystko to ma przyjemny klimat, taki zwyczajny, a jednak jakiś taki miły, zapamiętywalny.

 

Ot, jak cała ta manga. Trochę zwyczajna, trochę sterylna, techniczna, ale niepozbawiona emocji i prawdziwości. Przesady też, to w końcu komiks. Ale dobrze jest i fajnie się to wszystko odkrywa.

 

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.





Komentarze