Like the
latest fashion
Like a
spreading disease
The kids
are strappin' on their way to the classroom
Getting
weapons with the greatest of ease
The gangs
stake out their own campus locale
And if
they catch you slippin' then it's all over pal
If one
guys colors and the others don't mix
They're
gonna bash it up
Bash it
up, bash it up, bash it up
- The Offspring
Ta seria to taki romans dla facetów, którzy chcą
mocnych, męskich wątków. A więc mamy sensację, mamy gangi, mamy pojedynki.
Dzieje się dużo, szybko, po męsku, ale z emocjami, bo emocje to główny nośnik
fabularny tej serii i jednocześnie główny powód, dla którego sięgam po kolejne
tomiki „Tokijskich mścicieli”.
Toman kontra Valhalla! To się nie może skończyć
dobrze. Baji obrywa poważnie, Mickey wpada w szał, a sytuacja staje się coraz
trudniejsza. Czy da się jeszcze cokolwiek zrobić, zanim nie będzie już odwrotu?
Jak na wstępie pisałem, a i wspominałem o tym przy
okazji tomów poprzednich, bo nie wspomnieć po prostu się nie da, „Tokyo
Revengers” to opowieść sensacyjna. Jednocześnie jednak, w równym stopniu
przecież, nawet jeśli temat ten jest czasem tłem, to także fantastyka o
podróżowaniu w czasie, i obyczajowa historia z elementami szkolnego życia. A
przede wszystkim, chociaż pozornie to jej sensacyjna strona najmocniej rzuca
się nam w oczy, to opowieść o miłości. I tak sobie ta seria zgrabnie
balansująca między męskimi i kobiecymi elementami i estetykami, między krwawą
walką gangów a uroczą historią o miłości, satysfakcjonując i bawiąc.
I emocjonując. Bo emocji tu dużo i to różnych. Z
jednej strony „Tokyo Revengers” to seria ponura, choć z chwilowymi przebłyskami
nadziei, z drugiej zaś mamy tu ujmujące u urocze romantyczne uniesienia, ale
nie brakuje też straty, smutku, żalu, goryczy… A jeszcze przecież mamy sporo
dramatycznych wydarzeń, konkretną akcję i naprawdę ciekawe wątki, które i niosą
fabułę, i nas ciekawią i postacie, jakimi się przejmujemy, bo szybko zjednują
naszą sympatię i chyba tak do końca nikogo złego tu nie ma.
I nie ma tu tez złych elementów, które by mnie odpychały.
Bo świetna fabuła łączy się z dobrymi ilustracjami. Rysunki mają w sobie zarówno
mangową prostotę, jak i również mangową dbałość o detale i są po prostu
świetnie, z charakterem wykonane. I mnie to kupuje. Więc chętnie wracam do niej
i chętnie ją polecam.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz