Rock n
roll umarł
Rock jest
martwy stary
Po co
kończysz to piwo
Masz
karabin zamiast gitary
Ja
kieszenie pełne czereśni
- Pidżama Porno
Polski muzyczny underground. I po drodze mi z nim,
i daleko do niego. Bo, owszem, są zespoły, które lubię, choćby Pidżamę Porno
czy Siekierę (ale tylko z czasów „Nowej Aleksandrii”), ale jednak z polską
muzyką mi nie po drodze. Bo za prosta najczęściej, bo zbytnio typowa, a z
nowatorskim podejściem spotkać się tu trudno. Więc poza tym, co wymieniłem
powyżej słucham Kaczmarskiego, słucham Dr. Misio, Strachów na lachy, Kazika i
niewiele więcej. Ale przecież słucham, undergroundu też liznąłem, całkiem sporo
zresztą, więc i chętnie sięgnąłem po książkę o trzech zapomnianych, a jednak
pamiętania wartych nazwiskach. I okazało się, że książka to świetna, dojrzała i
rzetelnie budująca portrety artystów, a nie stawiająca im pomniki.
Młody
płomień wolno obleka się w dym
A kiedy
tonie trudno pogodzić się z tym
- Strachy na lachy
Było ich trzech. Rołt, Skandal i Sadek, muzycy
undergroundowi, alternatywni, legendy, bo przecież grali z Armią, Dezerterem,
Brygadą Kryzys, Lechem Janerką. Mogli osiągnąć wiele, dla wielu byli
geniuszami, ale zjadły ich używki. Zużyły ich. Zniszczyły. Została legenda i
zostali ludzie, którzy ich znali, w którzy teraz spotykają by opowiedzieć o
nich, o ich życiu, o tym, co wiedzą, a nam zostawić w domyśle wszystko to,
czego wiedzieć się nie da.
Nie chcę
cię częstować śmiercią
Życie
piękniejsze jest niż śmierć
Każdą swoją
żywą częścią
Wybieram życie
(…)
Mógłbym
ci zaśpiewać
Dobrze
umrę lepiej sprzedam
Mógłbym
ci zaśpiewać
Sam
mógłbym ci zaśpiewać
Dobrze
umrę lepiej sprzedam
Mógłbym
ci zaśpiewać
- Pidżama Porno
Śmierć często czyni z artystów obiekty kultu
większe, niż za życia. Kiedy ginie się przedwcześnie, żyje szybko i młodo
odchodzi, kiedy należy się do niesławnego klubu 27, wtedy tworzy się kolejna
legenda na temat tych, którzy legendami już są. Nic tak nie podbija
popularności, nic tak nie zwiększa grona ludzi, którzy znali człowieka, jak
jego zgon – jak twierdził Chuck Palahniuk pisząc, nomen omen, fikcyjną
biografię rozpisaną na wiele głosów. I kultem obrosły też te postacie. A jednak
mało kto już o nich pamięta. Paradoks, czy jednak coś w tym dziwnego? Ważniejsze
jednak pytanie jest takie, czy są ludzie, którzy jeszcze prawdę znają?
I na nie odpowiada, i to doskonale, ta książka.
Zebrali się tu różni, Gawliński, Lipiński, Grabaż, Kazik, Budzyński, Janerka…
Wszystkich nie sposób wymienić, ale zebrali się – umownie, oczywiście – i
opowiadają. Mówią to, co widzieli, mówią prawdę, swoją prawdę, bo innej nie ma.
Czasem ich relacje się uzupełniają, czasem wykluczają, jest tu trochę mimo
wszystko z budowania pomnika, jest też z tego pomnika odbrązawiania, przede
wszystkim jest smutna i tragiczna opowieść o ludziach, którzy upadli i już
podźwignąć się nie zdołali.
I to świetnie napisana. Choć o pisaniu, skoro to po
prostu wypowiedzi artystów, ciężko tu mówić. To nie biografia, to wspominki,
subiektywna rzecz, oszczędna w formie – zdjęć jest tu parę na krzyż, ot ledwie
by pokazać nam, o kogo tutaj chodzi – ale jakże bogata w emocje i wrażenia. I
jakże porywająca, nawet jeśli nie znacie tych postaci. Dla fanów polskiej
muzyki alternatywnej po prostu rzecz, którą poznać muszą, bo i historia to o
trójce artystów, i kulisy branży, w jakiej działali, ale i każdy, kto lubi
dobre opowieści o życiu, ludziach, biografie, wywiady – znajdzie tu coś, co go
porwie i poruszy.
Ty ciągle
i wciąż masz mi za złe,
Że już
nie mieszkam w Punk Rock City
Mieszkam
w całkiem innym miejscu Polski
I cierpię
na syndrom sztokholmski
- Strachy na lachy
Recenzja opublikowana także na portalu Sztukater.
Zagrani na śmierć do kupienia na Bonito.
Komentarze
Prześlij komentarz