Czerwony śnieg – Alex Kava

KAVA SEZONOWA

 

No i druga sezonowa można rzec Kava. Sezonowa, bo i okładka zimowa, i tytuł tak w sam raz na porę roku, a i treść pasuje do tego wszystkiego także, choć to nie aż tak dosadnie, jak można by liczyć. No w sam raz na porę roku i pogodę za oknem panującą. A poza tym? Poza tym to, jak to u Kavy bywa – prosto, lekko, niewymagająco. Ale całkiem nieźle, bo to wejście w tematykę kolejnego żywiołu wyszło serii tym razem na dobre.

 

Zaczyna się do telefonu. Uciekaj. On wie, gdzie jesteś. Więc kobieta rzuca się do ucieczki i…

Tak zaczyna się najnowsza powieść Kavy o Creedzie i O’Dell. Ta dwójka znów łączy siły w poszukiwaniach, ale wszystko idzie nie tak. Znalezienie plastikowego worka zmienia wszystko. A sytuacja się komplikuje i plącze jeszcze bardziej, gdy wyjątkowo wcześnie spada temperatura. A wraz z nią zmienia się coś jeszcze: nadchodzi burza śnieżna. W takich warunkach nawet najlepszy pies Creeda może sobie nie poradzić. Tym bardziej, że opady zacierają ślady, kontakt się urywa, a gdzieś tam czai się zbrodniarz, który gotów jest ich pozabijać. Czy przetrwają starcie, które ich czeka? Starcie i z mordercą, i z pogodą?

 

Kava od lat próbuje zawrzeć w swoich thrillerach coś nowego. W skrócie: zmienia trochę scenerię i okoliczności przyrody. Tyle. Zamiast seryjnego mordercy pojawia się terrorysta podkładający bomby czy atakujący bronią wirusologiczną, na scenę wkracza temat narkotyków, polityka, tu epidemia, tam huragan. No a teraz do tego grona dołącza jeszcze burzę śnieżną. I może to klimat pory roku, ale jednak całkiem nieźle to wszystko wchodzi. Pogoda jest mordercza, jak wydarzenia, zaciera ślady, utrudnia wszystko. I jakoś to utrudnianie przypadło mi do gustu.

 

Plus jest też taki, że Kava znów plącze tu więcej wątków, choć jednocześnie zadziwiająco mało się tu dzieje. I że udaje jej się utrzymać niezły klimat. Wszystko to opisuje w sposób skrajnie prosty, bez zabaw słownych, bez wnikania w psychikę postaci czy rozległe budowanie otoczenia i nastroju, ale i tak nieźle udaje jej się nieźle tu operować śniegiem, mrozem i mrokiem. I akcja też jest niezła. No i jakoś radę daje ten tom. Siódmy już o Creedzie (i grubo ponad dwudziesta książka z O’Dell).

 

Podsumowując, niezła rzecz. Przede wszystkim dla fanów serii, chociaż żaden nowy czytelnik też nie poczuje się tu zagubiony. Niewymagający miłośnicy współczesnych thrillerów, stawiających stricte na rozrywkę, będą zadowoleni.

 

Dziękuję wydawnictwu Harper Collins za udostępnienie egzemplarza do recenzji.



Komentarze