Ta seria nigdy się nie nudzi. Obyczajowa z
założenia, stanowi miks motywów wszelkiej maści, od kryminału zaczynając, przez
fantastykę i horror, na absurdalnej komedii skończywszy. I wszystko to ze sobą
współgra, pasuje do siebie, uzupełnia się. I daje taki efekt finalny, że
wciąga, urzeka i chce się do tego świata wracać.
Trzeci rok studiów to dla Daisy, Esther i Susan to
pora… na jeszcze więcej tego samego! Nowe problemy, nowe zajęcia i jeszcze więcej
szalonych przygód. Bo Halloween nadchodzi. Bo nadchodzą Święta. A losy naszych
bohaterek plączą się coraz bardziej, czy to na polu życiowym, uczuciowym, czy jakimikolwiek
innym!
Nie wiem, czy chciałbym żyć w świecie bohaterek,
nie chciałbym mieć ich za swoje kupelki – kto niby z nimi wytrzymał, skoro
nawet one same ze sobą nie potrafią wytrzymać – ale wiem jedno: lubię je
obserwować. Uwielbiam ich panikę, uwielbiam ich kombinowanie, ich mieszanie się
w sytuacje, jakie nie przyszłyby mi do głowy. Kocham te ich dramy i szczęśliwe
momenty. Ale tego szczęścia jest tu niewiele, to w końcu życie, więc ciągle coś
musi się psuć i sypać i psuje się i sypie. I co z tego, że nas to śmieszy, że
śmieszą nas te przesadzone reakcje bohaterek, jak w głębi duszy i serducha
czujemy ten smutek, bo z nami też tak bywało.
I właśnie za tą życiowość, za to trącanie strun
wspólnych dla wszystkich nas, czytelników, tak cenię tą serię. Ale nie tylko.
Błyskotliwe, zabawne, żywe dialogi? Świetnie nakreślone postacie? Wszystko to i
jest tutaj, bawi mnie, dostarcza przyjemności, ale kupuje mnie też ten miks
gatunkowy hybryda wszystkiego, co tylko da się wrzucić, w duchu „Świata według
Bundych” czy nawet bardziej „Świata według Kiepskich”, gdzie fantastyka,
horror, kryminalne zagadki i tym podobne elementy stają się stałym elementem obyczajowe
krajobrazu. Nie dziwią, nie wydają się niepasujące, po prostu są i dobrze tu
pasują. A co ważne, pozwalają nawet czytelnikom nieprzepadającym za komediami obyczajowymi,
bo tym jest ta seria, poczuć się jak w domu.
I jeszcze ta szata graficzna. Ten cartoonowy,
abstrakcyjny look serii, tak barwny, kolorowy, jak z komiksu dla dzieci, a
jednak idealnie pasujący do treści. Bo treść właśnie taka jest, ta treść to
mrok i prawda ukryta za barwami i przesadą. Mnie to kupuje całkowicie. Raz za
razem i wciąż od nowa, bo „Giant Days” to seria, do której chce się wracać. I
czytać w różnych momentach życia, inaczej odbierając, kiedy wkracza się w dorosłość,
męczy ze studenckim życiem i codziennością tych już nie dzieci, ale jeszcze nie
dorosłych, a inaczej, kiedy patrzy się na to z perspektywy lat i doświadczenia.
Sięgajcie i czytajcie, bo warto pod każdym względem.
Komentarze
Prześlij komentarz